Moje serce stanęło w momencie, gdy poczułam czyjść dotyk i nie zaczęło
bić aż do teraz. Nie jestem w stanie się ruszyć ani o centymetr. Patrzę
przed siebie, ale wciąż mam przed sobą obraz z przed chwili. Zastanawiam
się, który potwór był groźniejszy; ten, który leży teraz rozpłatany w
kałuży krwi czy ten, który stoi tu przede mną.
On go zabił. "Pomógl mi".
Z zimną krwią. "Dla mojego dobra".
Morderca. "On jest d o b r y "
Wracam do rzeczywistości. Moje ręce, nogi, całe ciało drży. Duszę się
własnym oddechem, drażni mnie panujący tutaj chłód i odór zepsutej krwi.
Gryzę swoją rękę by powstrzymać się od krzyku.
"Jestem egoistką. Miałam mu pomóc a teraz to ja potrzebuję pomocy..."- karcę się w myślach. Biorę dwa metaliczne oddechy.
- Uratowałeś mi życie... -mówię. Zabiłeś t o z zimną krwią, tego nie mówię.- dziękuję ci...
Zdobywam się na mały, niepewny uśmiech. "Odwroć się, błagam, nie stój
tak, powiedz coś!"- krzyczę w myślach. Ta cisza jest za długa, zbyt
PRZERAŻAJĄCA. Po raz kolejny przechodzą mnie ciarki.
Przypominam sobie o sztyletach. Podnoszę je niezgrabie po czym wstaję i
podchodzę do białowłosego chłopaka. Boję się, trzy razy cofam dłoń za
nim chwytam skrawek jego koszulki.
- N i e d o t y k a j m n i e . - mam wrażenie, że w jego głosie słyszę pogardę, ale nie odpuszczam.
- Z o st a w m n i e !- odepchnął/uderzył mnie.
Moje ciało wali się ciężko na ziemię. Albo to ja jestem za słaba, albo
to on jest za silny. Może jedno i drugie? Próbuję wstać, jednak po dwóch
nieudanych próbach odpuszczam i kładę się na podłodze.
- Nie zostawię Cię.-mija trzy uniesienia mojej klatki piersiowej- Choćby
nie wiem jak bardzo będziesz mnie odpychał. Nikt nigdy nie powinien być
sam, słyszysz? Samotność to m o r d e r c a , ona z a b i j a .
Zaczynam ciężko kaszleć, wraz z upustem powietrza czuję w ustach
metaliczny smak krwi. Boli mnie każdy odcinek ciała. Trudno mi skupić
wzrok. Boję się. Dlatego ja też nie chcę być sama.
W krótce zasypiam z bólu.
<Białasku? Sumimasen, wiem, że krótkie... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz