niedziela, 2 sierpnia 2015

Od Nyxis C.D Rin'a

Moje serce stanęło w momencie, gdy poczułam czyjść dotyk i nie zaczęło bić aż do teraz. Nie jestem w stanie się ruszyć ani o centymetr. Patrzę przed siebie, ale wciąż mam przed sobą obraz z przed chwili. Zastanawiam się, który potwór był groźniejszy; ten, który leży teraz rozpłatany w kałuży krwi czy ten, który stoi tu przede mną.
On go zabił. "Pomógl mi".
Z zimną krwią. "Dla mojego dobra".
Morderca. "On jest d o b r y "
Wracam do rzeczywistości. Moje ręce, nogi, całe ciało drży. Duszę się własnym oddechem, drażni mnie panujący tutaj chłód i odór zepsutej krwi. Gryzę swoją rękę by powstrzymać się od krzyku.
"Jestem egoistką. Miałam mu pomóc a teraz to ja potrzebuję pomocy..."- karcę się w myślach. Biorę dwa metaliczne oddechy.
- Uratowałeś mi życie... -mówię. Zabiłeś t o z zimną krwią, tego nie mówię.- dziękuję ci...
Zdobywam się na mały, niepewny uśmiech. "Odwroć się, błagam, nie stój tak, powiedz coś!"- krzyczę w myślach. Ta cisza jest za długa, zbyt PRZERAŻAJĄCA. Po raz kolejny przechodzą mnie ciarki.
Przypominam sobie o sztyletach. Podnoszę je niezgrabie po czym wstaję i podchodzę do białowłosego chłopaka. Boję się, trzy razy cofam dłoń za nim chwytam skrawek jego koszulki.
- N i e d o t y k a j m n i e . - mam wrażenie, że w jego głosie słyszę pogardę, ale nie odpuszczam.
- Z o st a w m n i e !- odepchnął/uderzył mnie.
Moje ciało wali się ciężko na ziemię. Albo to ja jestem za słaba, albo to on jest za silny. Może jedno i drugie? Próbuję wstać, jednak po dwóch nieudanych próbach odpuszczam i kładę się na podłodze.
- Nie zostawię Cię.-mija trzy uniesienia mojej klatki piersiowej- Choćby nie wiem jak bardzo będziesz mnie odpychał. Nikt nigdy nie powinien być sam, słyszysz? Samotność to m o r d e r c a , ona z a b i j a .
Zaczynam ciężko kaszleć, wraz z upustem powietrza czuję w ustach metaliczny smak krwi. Boli mnie każdy odcinek ciała. Trudno mi skupić wzrok. Boję się. Dlatego ja też nie chcę być sama.
W krótce zasypiam z bólu.

<Białasku? Sumimasen, wiem, że krótkie... >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz