niedziela, 2 sierpnia 2015

Od Shury C.D Dayki

Zobaczyłam jak niebieskowłosy mężczyzna wrócił... ale bez braciszka. Przyłożyłam dłoń do klatki piersiowej i po chwili wyszedł z niej miecz. Szybko podbiegłam do chłopaka i przyłożyłam do jego szyi miecz. Mężczyzna spojrzał na mnie zaskoczony.On na prawdę myślał, ze mu ufam? Słowa Daykiego jeszcze dodatkowo zwiększyły moje podejrzenia. Spojrzałam kątem oka na dziewczynę którą przyprowadził. Stała wystraszona nieruchomo. Nie będzie interweniować... widać to po niej, ale pozory mylą.
http://media.giphy.com/media/2E0rsdgRZi8nK/giphy.gif- Co ty robisz? - usłyszałam głos Carla, spojrzała świdrującym wzrokiem na nowego mężczyznę
- Gdzie jest Dayki? - Warknęłam
- Pewnie gdzieś się szlaja - Powiedział z tym miłym uśmieszkiem
- Nie przekonasz mnie tym sztucznym obrzydlistwem - Powiedziałam pokazując pierwszy raz taką naturę przez białowłosym towarzyszem. Po chwili jego wyraz twarzy przyjął wrogość. Wiedziałam... Próbował mnie zaatakować ale odskoczyłam. - Jednak coś ukrywasz - Ku mojemu zaskoczeniu w dłoniach towarzyszącej mu kobiety pojawiły się pistolety a jej postawa się zmieniła.. nawet jej aura to.. całkowicie inna osoba, wypuściła w moją stronę serię strzałów, więc zaczęłam je blokować


- Co wy robicie? - Zaśmiał się Carl, który stanął pomiędzy nami - Spokojnie, braciszek i siostrzyczka nie powinni walczyć - Moja uwaga całkiem uciekła od niebieskowłosego, teraz najbardziej mnie interesowała jego towarzyszka, która nagle jak za oświeceniem zauważyła, ze we mnie celuje i pistolety  upadły na ziemię, wyszeptała coś pod nosem. Szczerze nic nie rozumiałam. Przykucnęłam i położyłam miecz na ziemi. Nie przejmowałam się tamtym chłopakiem bo wiedziałam, że jakby co mogę liczyć na braciszka. Ruszyłam w stronę dziewczyny.
- Przepraszam.. to nie ja to Rose - Wydusiła, wyglądała jakby mimo wszystko była nieobecna.
- Jak Ci na imię? - Zapytałam, cóż za ciekawy przypadek
- An..Annabell - Kim jest Rose? Może trafiła tu z zaburzeniami psychiki? Postanowiłam sie nie cackać i pytać o wszystko prosto z mostu.
- Kim jest Rose?
- Ona jest tu.. - Pokazała na głowę - Mam rozdwojenie jaźni - Poczułam zaciekawienie - Jest przeciwieństwem mnie...
- Rozumiem - Nagle zmieniła nastawienie i nic mnie nie obchodziło prócz ta dziewczyna, Annabell jest nieszkodliwa, wygląda, ze boi się broni, ale ta Rose, bez przeszkód mnie zaatakowała i kiedy one zamieniają się miejscami? Tyle pytań... ale odpuszczę jej, pewnie się mnie boi po tej całej akcji... - Jestem Shura - Uśmiechnęłam się - Miło mi Cie poznać - Nagle usłyszałam otwarcie krat służących jako drzwi... cóż wszędzie to samo, może jedynie w jakiś jadalniach, służbowych pomieszczeniach czy łazienkach, pojawił się w nich Dayki, najwyraźniej przyciągnięty hałasami
- Co ty robisz?! - Warknął w kierunku Vincenta - Mówiłem, ze nic im nie zrobisz jak zostanę na miejscu! - Mój wzrok błyskawicznie przeszedł na chłopaka, poczułam gniew, że chciał skrzywdzić wcześniej czy później moją rodzinę.
- Spokojnie Dayki - Powiedziałam z uśmiechem - Umiemy o siebie zadbać - jak się okazało atak Rose na mnie był czymś dobry, mogłam pokazać moją siłę Vincentowi, dzięki obronie przed strzałami, mam nadzieję, że teraz nie będzie mieć głupich pomysłów, chociaż pozostawianie go z nami bardzo nas naraża. W dodatku Carl jest silniejszy ode mnie, wątpię by coś tak głupiego przyszło mu do głowy, jak zdrada.

< Wybaczcie że takie krótkie i tyle dopisywałam ;-; Annabell? Carl? Dayki? Vincent?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz