wtorek, 28 lipca 2015

Od Annabell C.D Vincenta

Dobrze ,że Vincent trzymał mnie za rękę, dzięki temu mogłam skupić się na rozmowie z Rose . Znowu słyszałam jej krzyki,które roznosiły się echem po mojej głowie, doprowadzając do mocnego i pulsującego bólu. Chociaż próbowałam odpowiadać na jej pełne agresji pytania,nie starczyły jej moje krótkie odpowiedzi. Wrzeszczała,że mam go zabić,unieszkodliwić,nie mam nic więcej mu mówić, same zakazy i nakazy Najbardziej była zła o to imię,które postanowiłam zmienić.Stare wydawało mi się takie brzydkie i nieodpowiednie,a to, które jej nadałam idealnie do niej pasuje,zwłaszcza,że tak ładnie brzmi po angielsku. Od początku naszej znajomości była dla mnie niczym róża,która kłuje wszystkich,którzy się do niej zbliżą.Zamierzałam porozmawiać z chłopakiem, który ciągle się uśmiechał, jednak jedyne, co słyszałam w głowie to,,Masz go o wszystko wypytać! Ty wygadałaś mu o nas prawie,że wszystko,a on podał ci tylko swoje imię,nawet nie wiadomo czy prawdziwe!” Nie mając za dużego wyboru powiedziałam do mojego towarzysza:
-Nie odpowiedziałeś, –Lecz usłyszałam spokojny głos mówiący:
-Później-Zamierzałam go posłuchać,dobrze wiedziałam,że to nie jest odpowiednia pora, w końcu goniła nas grupa zombii,ale ciągle słyszałam pełen pretensji głos Rose .Dlatego zaczęłam powtarzać swoją wypowiedź ,a on nadal mnie zbywał ,przy okazji zabijając umarlaków ,którzy stawali nam na drodze .Podczas gdy ja toczyłam wewnętrzną walkę z Rose , on w zewnętrznym świecie torował nam drogę . Po dłuższej bezsensownej kłótni z moją towarzyszką w końcu usłyszałam odpowiedź chłopaka na którą tak wyczekiwałam :
-Vincent Silvan sektor F, 22 lata- Przez dłuższą chwile ,nie słyszałam żadnych zastrzeżeń ze strony mojej współlokatorki ,pewnie wiedziała ,ze nic się na ten temat więcej nie dowiemy .Uradowana ,że przestała mnie boleć głowa ,znów skupiłam się na otaczającym mnie świecie .Szliśmy w milczeniu ,co jakiś czas Vincent zabijał jakiegoś żywego trupa ,nawet w tedy gościł na jego twarzy przyjacielski uśmiech .Przyglądałam się jego wysiłkowi ,widać było po nim ,że to go zaczynało męczyć ,jego ruchy straciły ,tą płynność co wcześniej ,a na jego twarzy pojawiły się malutkie kropelki potu .Po około trzech godzinach zatrzymałam się ,na co chłopak popatrzył na mnie zaciekawiony ,dlaczegóż to uczyniłam . Spojrzałam mu w oczy i oznajmiłam z uśmiechem :
-Powinniśmy znaleźć jakieś schronienie .Musimy odpocząć –Widząc ,że nie za bardzo podoba mu się mój pomysł ,pochyliłam się w jego stronę i zaczęłam go pukać palcem wskazującym w pierś przy każdym wypowiedzianym słowie :
-Zwłaszcza ty powinieneś ,odpocząć chyba nie chcesz paść ze zmęczenia gdy cała grupa żywych trupów będzie zmierzać w naszym kierunku ,by nas spałaszować ze smakiem – Usłyszałam od niego:
-Nie możemy tak ryzykować musimy udać się w jakieś bezpieczniejsze miejsce
-Nie przyjmuje odmowy .-Zanim zdążył zareagować chwyciłam go za rękę i ruszyłam przed siebie wypatrując jakiegoś miejsca odpowiedniego do odpoczynku. ,po krótkiej chwili znalazłam pustą cele. Może nie powalała swoim rozmiarem ,ale wystarczyła na spokojne pomieszczenie dwóch osób ,dlatego bez zbędnego zwlekania rozłożyliśmy tam swoje rzeczy . W środku było ciemno ,dlatego rozejrzeliśmy się za czymś co moglibyśmy spalić ,na nasze szczęście w rogu celi znajdowało się połamane drewniane krzesło. Ułożyliśmy z niego mały stosik pośrodku pokoju ,po krótkiej chwili chłopakowi udało rozpalić się ognisko ,które zaczęło strasznie dymić. Użyłam więc swoich mocy ,by nieprzyjemny zapach spalenizny zamienić na zapach lasu ,co po dłuższej chwili wysiłku udało mi się. Usiadłam przy ognisku ,a chłopak przy ścianie . Spojrzałam na niego, wzrok skierowany miał na przeciwną ścianę ,wyglądał jakby nad czymś myślał . Siedzieliśmy tak bezczynnie wpatrując się przed siebie prze jakiś czas ,aż w końcu zgłodniałam ,dlatego wyjęłam z torby dwa czekoladowe batony ,jeden z nich rzuciłam mojemu towarzyszowi .Wyrwany z zamyślenia spojrzał zdezorientowany na smakołyk ,po krótkiej chwili uśmiechnął się i powiedział:
-Dzięki-Gdy odtworzyłam swojego batonika z moich włosów wyszła biała łasiczka ,która zaczęła popiskiwać gniewnie. Zaśmiałam się i wręczyłam Nadziei kawałek ,po czym przystąpiłam sama do jedzenia ,może nie był to treściwy posiłek ale zawsze lepsze to niż nic. Gdy skończyłam wyjęłam z mojej torby parę kartek i ołówek ,zaczęłam się zastanawiać co by tu narysować .Z zamyślenia wyrwał mnie głos Vincent’a ,zdezorientowana zapytałam:
-Co mówiłeś ?Nie słuchałam
-Pytałem .Kto to jest Rose ?-Zaśmiałam się po czym skierowałam palcem wskazującym w mojego rozmówce by podkreślić ,że to o niego chodzi i powiedziałam z uśmiechem:
-Ale ty masz mi opowiedzieć trochę o sobie ,dobrze? –Chociaż tyle mogłam zrobić ,by Rose się na mnie nie gniewała . Czekałam na to aż odpowie

(Vincent ?).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz