sobota, 25 lipca 2015

Od Nyxis C.D Nicolasa

Patrzę na otaczających mnie ludzi. Przypomina mi się brygada z sektora I, nawet ich liczba się zgadza. Zastanawiam się przez chwilę, jakie są szanse, że jeszcze żyją. A później trafia do mnie pytanie: czy coś umiem. Oczywiście, że jestem im teraz nieprzydatna. Oczywiście, że teraz mają o jedną osobę do wykarmienia więcej. Przez to, że żyję rodzi się więcej problemów.
-Wszystko okej?- Głos Nicolasa sprowadza mnie na ziemię.
Milczę długo, zbyt długo. Nicolas się we mnie wpatruje. Pospiesznie wyczarowuję na swojej twarzy niepewny uśmiech i odpowiadam:
-Tak.
Tak, chcę stąd uciec. Tak, martwię się, co będzie dalej. Ale nie, nie jest "okej". Tego nie mówię.
Wpatruję się w towarzyszącego mi mężczyznę. Wstydzę się bardzo, że dopiero teraz zauważam jego dobrze zbudowaną sylwetkę. Podobają mi się jego oczy. Widzę w nich ogromną siłę. A czerń jego włosów... całkowity kontrast moich. Dawno takich nie widziałam. Jest teraz do mnie odwrócony plecami. Nie jestem pewna, dlaczego to robię ale dotykam jego pleców odrobinę niżej karku i przejeżdżam ręką w tym miejscu. Nie jestem pewna, co to. Cofam rękę. Wstydzę się swojego gestu.
-Przepraszam.- szepczę zmieszana.
Zaczyna mi się kręcić w głowie. Widze wiele przedmiotow, na których mogłabym usiaść ale wybieram zwykłą, nagą podłogę. Właściwie to osuwam się po ścianie jak kartka papieru. Słyszę, jak ktoś wchodzi do pokoju. Rozmawia z Nicolasem, ale dociera do mnie co piąte słowo. Później słyszę huk jakiegoś przedmiotu, którego siła dźwięku dociera do mnie w jednej/czwartej. Znowu jesteśmy sami. Zbieram siłę/odwagę na powiedzenie dłuższego zdania. Otwieram usta i mówię.
-Dziękuję...- biorę dwa oddechy- Dziękuję, że mnie ocaliłeś...-mówię tak cicho, że ledwie słyszę sama siebie.
A później moje ciało staje się jeszcze bardziej niezależne. Opadam na podłogę i słyszę tylko moje imię.
Dwa uderzenia serca zamykam oczy i widzę tylko gęstą ciemność.
*****
Cisza. Gdzie jestem?
Ciemność. Czy ktoś tutaj jest?
Strach. Umarłam?
Do rzeczywistości przywraca mnie czyjś oddech. Potrafię powiedzieć, że jest mi ciepło. Że czuję się wypoczęta. I że ktoś jest obok mnie. Zemdlałam z wycięczenia, tak sądzę... Powoli otwieram oczy. Widzę mężczyznę podpartego na nadgarstkach. Czarne włosy, tych nigdy nie zapomnę. Nicolas nade mną czuwa. Jestem szczęśliwa, chyba się uśmiecham. Bawi mnie fakt, że w tej oto dziwnej pozycji był w stanie zasnąć. Budzi się dopiero wtedy, kiedy próbuję się podnieść. Na chwilę jestem jak małe dziecko, moje ręce same wędrują aż do jego głowy. Raz złapię kosmyk jego włosów, tu go po prostu pogłaskam... Nie mówię mu wprost, ale czuję tylko, że mu ufam. I może nie mam przy sobie nic, co mogła bym mu ofiarować, więc daje mu moją lojalność.

<Nico? Wybacz za mój brak weny...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz