Patrzę na otaczających mnie ludzi. Przypomina mi się brygada z sektora
I, nawet ich liczba się zgadza. Zastanawiam się przez chwilę, jakie są
szanse, że jeszcze żyją. A później trafia do mnie pytanie: czy coś
umiem. Oczywiście, że jestem im teraz nieprzydatna. Oczywiście, że teraz
mają o jedną osobę do wykarmienia więcej. Przez to, że żyję rodzi się
więcej problemów.
-Wszystko okej?- Głos Nicolasa sprowadza mnie na ziemię.
Milczę długo, zbyt długo. Nicolas się we mnie wpatruje. Pospiesznie wyczarowuję na swojej twarzy niepewny uśmiech i odpowiadam:
-Tak.
Tak, chcę stąd uciec. Tak, martwię się, co będzie dalej. Ale nie, nie jest "okej". Tego nie mówię.
Wpatruję się w towarzyszącego mi mężczyznę. Wstydzę się bardzo, że
dopiero teraz zauważam jego dobrze zbudowaną sylwetkę. Podobają mi się
jego oczy. Widzę w nich ogromną siłę. A czerń jego włosów... całkowity
kontrast moich. Dawno takich nie widziałam. Jest teraz do mnie odwrócony
plecami. Nie jestem pewna, dlaczego to robię ale dotykam jego pleców
odrobinę niżej karku i przejeżdżam ręką w tym miejscu. Nie jestem pewna,
co to. Cofam rękę. Wstydzę się swojego gestu.
-Przepraszam.- szepczę zmieszana.
Zaczyna mi się kręcić w głowie. Widze wiele przedmiotow, na których
mogłabym usiaść ale wybieram zwykłą, nagą podłogę. Właściwie to osuwam
się po ścianie jak kartka papieru. Słyszę, jak ktoś wchodzi do pokoju.
Rozmawia z Nicolasem, ale dociera do mnie co piąte słowo. Później słyszę
huk jakiegoś przedmiotu, którego siła dźwięku dociera do mnie w
jednej/czwartej. Znowu jesteśmy sami. Zbieram siłę/odwagę na powiedzenie
dłuższego zdania. Otwieram usta i mówię.
-Dziękuję...- biorę dwa oddechy- Dziękuję, że mnie ocaliłeś...-mówię tak cicho, że ledwie słyszę sama siebie.
A później moje ciało staje się jeszcze bardziej niezależne. Opadam na podłogę i słyszę tylko moje imię.
Dwa uderzenia serca zamykam oczy i widzę tylko gęstą ciemność.
*****
Cisza. Gdzie jestem?
Ciemność. Czy ktoś tutaj jest?
Strach. Umarłam?
Do rzeczywistości przywraca mnie czyjś oddech. Potrafię powiedzieć, że
jest mi ciepło. Że czuję się wypoczęta. I że ktoś jest obok mnie.
Zemdlałam z wycięczenia, tak sądzę... Powoli otwieram oczy. Widzę
mężczyznę podpartego na nadgarstkach. Czarne włosy, tych nigdy nie
zapomnę. Nicolas nade mną czuwa. Jestem szczęśliwa, chyba się uśmiecham.
Bawi mnie fakt, że w tej oto dziwnej pozycji był w stanie zasnąć. Budzi
się dopiero wtedy, kiedy próbuję się podnieść. Na chwilę jestem jak
małe dziecko, moje ręce same wędrują aż do jego głowy. Raz złapię kosmyk
jego włosów, tu go po prostu pogłaskam... Nie mówię mu wprost, ale
czuję tylko, że mu ufam. I może nie mam przy sobie nic, co mogła bym mu
ofiarować, więc daje mu moją lojalność.
<Nico? Wybacz za mój brak weny...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz