poniedziałek, 27 lipca 2015

Od Dayki C.D Shury

Zaskoczyło mnie zachowanie dziewczyny. Nie wiedziałem że Carl chce sb od nas pójść. popatrzyłem jeszcze na chwilę na jego twarz z odciskiem buta dziewczyny... no cóż... każdy ma swoja drogę. Usiadłem na swoim poprzednim miejscu i wgapiałem się w drzwi, przez które wyszła dziewczyna. No i nie otrzymałem odpowiedzi na moje pytanie... może i lepiej.. .kiedy indziej się go spytam. W pewnym momencie usłyszałem głos dziewczyny i jakiś inny... Znajomy, głos. Gdy otworzyły się drzwi i zobaczyłem to niebieskie ścierwo momentalnie wstałem i zacinałem dłonie w pięści.
- To jest Vincent. - powiedziała jakby uszczęśliwiona dziewczyna.- To jest Carl i Dayki. - Przedstawiła nas.
- Dayki! - powiedział z tym swoim miłym uśmiechem, który tak bardzo mnie drażnił. Co on sobie myśli?!
- Znacie się? - spytała zaskoczona dziewczyna.
- niestety... - mruknąłem pod nosem
- Co ty taki ponury? Nie cieszysz się? - Z jego ust wydobył się ten śmiech szczęścia. Robił to specjalnie! Dobrze wie jak bardzo mnie tym denerwuje... Szkoda że nie zdążyłem go zabić.
- Przez ciebie tu jestem niebieska kur.wo! - wrzasnąłem wściekły i rzuciłem się na niego. Dobrze wiedział że zaatakuje i szybko mnie odepchnął. No nic. Ponownie się na niego żółciłem, uderzając go przy tym pięściami. Poczułem na sobie mocny odciągający mnie od niego uścisk. Nie wiem kto to był. Ale dostał ode mnie z łokcia. Ma problem. Ja tu załatwiam swoje stare sprawy. Złapałem go za bluzę i podniosłem do góry... Wyrwałem mu jednego kolczyka z ucha, zauważyłem to dopiero teraz. Mała rzeczka krwi spływała po jego szyi. A jego żółte oczy wpatrywały się w moje, widziałem tam nienawiść. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, z niego zaś chichot. Wtedy poczułem silne uderzenie w klatkę piersiową. Mimowolnie upuściłem go i zacząłem szybko nabierać powietrza co jakiś czas kaszląc. Musiał w płuca!? Akurat w płuca?! Mój wzrok powędrował na niebieską ku.rwę. Patrzył na mnie z tym swoim uśmiechem. Wszystko działo się tak szybko... Podszedł do mnie i nachylił swoją twarz nad moją.
- Wiesz... nie podskakuje się starszym. - powiedział i podał mi dłoń - zgoda? - powiedział uśmiechnięty. Odtrąciłem jego dłoń.
-Nie po tym co mi zrobiłeś - warknąłem do niego patrząc jak z jego twarzy znika miły uśmiech. Mój oddech nadal był płytki. Dobrze wie gdzie uderzyć. Dureń...
***
Po tym co się wydarzyło nie odzywałem się do nikogo. Nie miałem ochoty. Ale oni chyba go polubili. Uśmiechnięty psychopata... Wyszedłem stamtąd jak najszybciej. Po prostu nie wytrzymuje z tą kur.wa w jednym pomieszczeniu. Jak można go lubić?! Cały czas im pomagał i uśmiechał się. Pytał o wszystko a sam o sobie nic nie mówił. Typowe... Sam tak nie raz robię. Pozabijałem kilkoro szwendaczy i wróciłem... spali? Na tylemu zaufali? Popatrzyłem na niego i usiadłem. Jak najdalej od niebieskiego diabła.
-Śpij... - powiedział miło. - popilnuję was... - mówił dalej
- Przy tobie nigdy. - Warknąłem. Lekko trąciłem Shurę w ramię. Popatrzyła na mnie zaspanym wzrokiem.
- Choć... się przejść... - powiedziałem cicho... - proszę...- szepnąłem. Dziewczyna wstała i razem ze mną wyszła z pomieszczenia. Carl raczej sobie z nim poradzi...
- skąd się znacie? - usłyszałem jej pytanie...
- ze szkoły... - odpowiedziałem i popatrzyłem w jej oczy. - Wiesz... on jest...hmm... jednym z ,,kolegów,, Jeżeli słyszałaś Carl'a to i mnie też... Wiec wiesz co zrobiłem... - dodałem patrząc się juz przed siebie.
Vincent? Shura? Carl?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz