Zaskoczyło mnie zachowanie dziewczyny. Nie wiedziałem że Carl chce sb od
nas pójść. popatrzyłem jeszcze na chwilę na jego twarz z odciskiem buta
dziewczyny... no cóż... każdy ma swoja drogę. Usiadłem na swoim
poprzednim miejscu i wgapiałem się w drzwi, przez które wyszła
dziewczyna. No i nie otrzymałem odpowiedzi na moje pytanie... może i
lepiej.. .kiedy indziej się go spytam. W pewnym momencie usłyszałem głos
dziewczyny i jakiś inny... Znajomy, głos. Gdy otworzyły się drzwi i
zobaczyłem to niebieskie ścierwo momentalnie wstałem i zacinałem dłonie w
pięści.
- To jest Vincent. - powiedziała jakby uszczęśliwiona dziewczyna.- To jest Carl i Dayki. - Przedstawiła nas.
- Dayki! - powiedział z tym swoim miłym uśmiechem, który tak bardzo mnie drażnił. Co on sobie myśli?!
- Znacie się? - spytała zaskoczona dziewczyna.
- niestety... - mruknąłem pod nosem
- Co ty taki ponury? Nie cieszysz się? - Z jego ust wydobył się ten
śmiech szczęścia. Robił to specjalnie! Dobrze wie jak bardzo mnie tym
denerwuje... Szkoda że nie zdążyłem go zabić.
- Przez ciebie tu jestem niebieska kur.wo! - wrzasnąłem wściekły i
rzuciłem się na niego. Dobrze wiedział że zaatakuje i szybko mnie
odepchnął. No nic. Ponownie się na niego żółciłem, uderzając go przy tym
pięściami. Poczułem na sobie mocny odciągający mnie od niego uścisk.
Nie wiem kto to był. Ale dostał ode mnie z łokcia. Ma problem. Ja tu
załatwiam swoje stare sprawy. Złapałem go za bluzę i podniosłem do
góry... Wyrwałem mu jednego kolczyka z ucha, zauważyłem to dopiero
teraz. Mała rzeczka krwi spływała po jego szyi. A jego żółte oczy
wpatrywały się w moje, widziałem tam nienawiść. Na mojej twarzy pojawił
się uśmiech, z niego zaś chichot. Wtedy poczułem silne uderzenie w
klatkę piersiową. Mimowolnie upuściłem go i zacząłem szybko nabierać
powietrza co jakiś czas kaszląc. Musiał w płuca!? Akurat w płuca?! Mój
wzrok powędrował na niebieską ku.rwę. Patrzył na mnie z tym swoim
uśmiechem. Wszystko działo się tak szybko... Podszedł do mnie i nachylił
swoją twarz nad moją.
- Wiesz... nie podskakuje się starszym. - powiedział i podał mi dłoń - zgoda? - powiedział uśmiechnięty. Odtrąciłem jego dłoń.
-Nie po tym co mi zrobiłeś - warknąłem do niego patrząc jak z jego
twarzy znika miły uśmiech. Mój oddech nadal był płytki. Dobrze wie gdzie
uderzyć. Dureń...
***
Po tym co się wydarzyło nie odzywałem się do nikogo. Nie miałem ochoty.
Ale oni chyba go polubili. Uśmiechnięty psychopata... Wyszedłem stamtąd
jak najszybciej. Po prostu nie wytrzymuje z tą kur.wa w jednym
pomieszczeniu. Jak można go lubić?! Cały czas im pomagał i uśmiechał
się. Pytał o wszystko a sam o sobie nic nie mówił. Typowe... Sam tak nie
raz robię. Pozabijałem kilkoro szwendaczy i wróciłem... spali? Na
tylemu zaufali? Popatrzyłem na niego i usiadłem. Jak najdalej od
niebieskiego diabła.
-Śpij... - powiedział miło. - popilnuję was... - mówił dalej
- Przy tobie nigdy. - Warknąłem. Lekko trąciłem Shurę w ramię. Popatrzyła na mnie zaspanym wzrokiem.
- Choć... się przejść... - powiedziałem cicho... - proszę...-
szepnąłem. Dziewczyna wstała i razem ze mną wyszła z pomieszczenia. Carl
raczej sobie z nim poradzi...
- skąd się znacie? - usłyszałem jej pytanie...
- ze szkoły... - odpowiedziałem i popatrzyłem w jej oczy. - Wiesz... on
jest...hmm... jednym z ,,kolegów,, Jeżeli słyszałaś Carl'a to i mnie
też... Wiec wiesz co zrobiłem... - dodałem patrząc się juz przed siebie.
Vincent? Shura? Carl?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz