Gdy spojrzałam w jej oczy, widziałam niepewność i nutkę obawy. W dodatku tajemniczo spojrzała na moje pasmo włosów; tak, zdołałam to zauważyć. Dlatego też przez chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią.
- Chciałam tylko coś sprawdzić - odpowiedziałam, podając dziewczynie suchy materiał, by się nim okryła. Co jak co, ale w samej koszuli, do tego na mokre ciało, łatwo się przeziębić. - Chyba nie chcesz zachorować - westchnęłam.
W odpowiedzi otrzymałam delikatne przytaknięcie. Puściłam jej oczko i wstałam na równe nogi, to był ciężki dzień z resztą nie tylko dla mnie. Znów spojrzałam na dziewczynę, jej oczy przepełnione były niewiedzą, jakby koniecznie chciała o coś zapytać.
- Mogę o coś zapytać? - wydukała, bardzo cicho.
- Słucham? - skupiłam uwagę na dziewczynie o różowych włosach.
- Chciałam zapytać o czerwone pasmo włosów... - odwróciła wzrok.
Wiedziałam, że mam do czynienia z niezwykle nieśmiałą osobą, albo tylko mi się tak zdawało. Chciałabym, by nabrała przy mnie pewności siebie, ale nie można stać się odważniejszym bez powodu czy po prostu: czasu. Potrzeba czasu - powtarzałam w głowie. Szanuję tę dziewczynę. Nie dało się przeoczyć tych obaw. Było to widoczne w jej gestach, mimice.
- Jedno ze wspomnień z dzieciństwa - ponownie zasiadłam obok niej. - Pozostałe to tylko rodzina, las i ogień - podrapałam się z tyłu głowy.
Nie chcę, żeby poczuła się winna, że o to zapytała. Wspominanie o tym zdarzeniu już mnie nie za bardzo porusza, aczkolwiek budzi niekiedy poczucie winy. Wzięłam w rękę jej mokrą bluzę.
- To powinno kiedyś wyschnąć - westchnęłam powoli. Razem poszłyśmy do celi, w którym przyszło sypiać różowo włosej. Mam nadzieję, że teraz zaśnie.
- Gdybyś czegoś potrzebowała, to jestem obok - powiedziałam, odwracając się na pięcie. Byłam prawie za progiem, gdy poczułam, że jestem zatrzymywana. Ręka Hany powstrzymywała mnie od wyjścia, jednak dziewczyna nic nie mówiła. Milczała w martwym spojrzeniu. Jednym ruchem, z podniesioną ze zdziwienia brwią, wyrwałam się.
- Śpij dobrze - rzekłam, kierując się do własnego "apartamentu".
Rozciągnęłam się i opadłam zmęczona na materac, który zaskrzypiał, tworząc echo. Miałam wrażenie, że po raz pierwszy od paru dni pogrążam się we śnie. Jednak to znów złudzenie. Całkiem rozbudził mnie donośny głos nie należący do człowieka. Uniosłam głowę z lekką obawą, ale gorzej martwiłam się o grupę. Co jeśli teraz ten skurwysyn żywi się świeżym ciałem? Wstałam dyskretnie na równe nogi, wciąż zachowując ostrożność i lekkość chodu. Wzięłam broń, która towarzyszyła mi od kilku lat i wychodząc z celi rozglądałam się za osobą, która powinna teraz patrolować. Nikogo jednak nie zastałam. Uniosłam szablę ku górze i stawiałam krok po kroku. Odgłosy doprowadziły mnie do tajemniczych drzwi, nieopodal naszego sektora. Obawiałam się tego, co może się czaić po wejściu... Mimo to, położyłam dłoń na okrągłej gałce i ją przekręciłam, po czym lekko pchnęłam. Z ciemności wyłonił się jeden zombie. Był bardzo szybki, aczkolwiek nie miał dolnej szczęki co sprawiło, że jego język po prostu wylatywał. To było obrzydliwe; zasłoniłam twarz jedną ręką i dalej mierzyłam w przeciwnika, który skakał po całym korytarzu.
- Sukinsynu! - uniosłam głos, gdy powrócił do wcześniej nawiedzanego pomieszczenia. Udało mi się także dopatrzeć, jak wskakuje na ścianę. Był naprawdę zwinny... Wahałam się, czy wejść tam za nim. Ostatecznie postawiłam krok do przodu.
- Pani Gwen...? - usłyszałam za sobą głos Hany. Zdawało mi się, że widziała tego zombie, ale coś było nie tak. Dziwnie na niego zareagowała. Nie dziwie się w sumie, jak widziała tyle śmierci...
- Hana? Jak długo tu jesteś? - spojrzałam na nią, wciąż mając na uwadze ciemne pomieszczenie za otwartymi drzwiami, tuż przede mną.
< Hana? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz