-Strzelaj nie boję się śmierci – powiedział pewnie chłopak.
I właśnie wtedy poczułam.... strach? Nie... to nieprawda. Dobra nie
oszukujmy się. Prędkość z jaką nagle przebył z stamtąd prze de mną była
niesamowita. I w obecnej sytuacji pewnie każdy by się przestraszył nie
mając bladego pojęcia o jego umiejętnościach. I w ogóle nie
spodziewałabym się takiego zdania z jego strony. Chociaż halo, Suzu, to
jest więzienie a to, że ty jesteś mniej popierdolona nie znaczy, iż inni
też. Właściwie to te wszystkie morderstwa moje wydają mi się śmieszne.
Ah, że teraz bierze mnie na takie coś. Brawo kobieto, brawo. I już nie
rozmawiaj sama ze sobą w myślach, bo nie wyjdzie ci to na zdrowie.
Szybko ukryłam strach. Nie będę okazywać tego, że się go boję. W żadnym
stopniu. Może mnie zaskakiwać, cudować ale postanowienie to
postanowienie.
-Dobra koniec tego dobrego – usłyszałam Rikki'ego.
Spojrzałam na niego. I jakoś nagle wszystko się odechciewa.
-I tak żal na niego kul – schowałam broń.
-Kto się czubi ten się lubi nie? - śmiech chłopaka tylko mnie zirytował.
Rikki przedstawił najpierw siebie a później mnie. Dalsza rozmowa mnie
nie interesowała. Ruszyłam przed siebie wymijając ich oboje uderzając
jak najmocniej w posadzkę. Tak, zrobiłam to specjalnie. Nawet jak
sprowadzę kolejną chmarę tych dziwadeł. Nie obchodzi mnie to! Jejku,
zrobiłam źle zgadzając się na ratunek debilowi. Mogłam strzelić ale...
nosz kurde. Mam tego dosyć.
-Ej, złość piękności szkodzi – usłyszałam niebieskowłosego.
Podbiegł do mnie dorównując mi kroku. Zerknęłam na niego kątem oka.
Westchnęłam. Zaczęłam się uspokajać. Nie mogę tracić nerwów. To byłoby
niepotrzebne. Bardzo. Zwłaszcza, że istnieje duże ryzyko utraty kontroli
nad sobą. Przystanęłam. Rozejrzałam się.
-Coś się stało? - spytał Rikki.
-Nie jesteś z tego sektora, prawda? - odparłam pytaniem.
Wpatrywałam się w jego oczy oczekując odpowiedzi. Chłopak kiwnął
nieznacznie głową i chciał coś powiedzieć ale podeszłam do jednych
gruzów. Przykucnęłam. W mojej głowie ułożyłam plan rozmieszczenia
wszystkich cel i pomieszczeń. Zaczęłam rysować na pyłku.
Co jakiś czas przestawałam by pomyśleć i wnieść ewentualne poprawki. Gdy
skończyłam wstałam uderzając stojącego za mną Rikki'ego. Nawet go nie
zauważyłam. Nagito stał z boku przyglądając się naszej dwójce.
-Czy to plan? - zapytał mnie Rikki.
-Tak, aktualnie znajdujemy się tutaj więc za naszymi plecami... - w ten usłyszeliśmy hałas.
Ktoś obijał się o drzwi. Odwróciłam głowę. Zombie. Sądząc po hałasie są
najzwyklejsi. Ale pojawia się problem. Nie wiadomo ile ich jest.
-Brawo.... przez ciebie chcą się do nas dostać – mruknął z niezadowoleniem Nagito.
Spiorunowałam go spojrzeniem. Tak szybko się nie polubimy. Nawet w
ogóle. Kiedy to wszystko się skończy, będziemy skorzy rzucić się sobie
do gardeł. Zignorowałam więc chłopaka i wróciłam do Rikki'ego.
-Jest możliwość, abyś stworzył iluzję mnie? -spytałam się go.
-A na czym by to polegało? I po co?
-Tą iluzją wszedłbyś do środka i sprawdził ile ich tam jest. Chyba że
Nagito zechce to go wyślemy – wytłumaczyłam. -Jak nie jesteś w stanie
tego zrobić to zostaję nam druga opcja.
(Rikki, Nagito?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz