sobota, 18 lipca 2015

Od Taigi C.D Aszer

Próbowanie zrozumieć mechanizm radia pochłonął nas całkowicie, żadna z nas nawet nie zauważyła, kiedy różowowłosa dziewczyna opuściła pomieszczenia. Prawdę mówiąc dawno nie miałam na czynienia z radiem. Niekiedy tylko słyszałam w celi, jak któryś ze strażników go słuchał. Udało nam się to rozkręcić, jednak nie było w środku nic zdumiewającego. Trochę zardzewiałe śrubki, nawet nie można było z tego nadawać, było to zwykłe radio. Zaczęłyśmy zmieniać stację, na większości był tylko szum, na dwóch grała muzyka.
- Skoro gra muzyka to ktoś żywy musi ją puszczać, przecież płyty nie zmieniają się same – zauważyłam – A wątpię, żeby jakiś zombie wybiera płyty, po czym je słucha relaksując się przy swoim obiadku – na twarz Gwen wkradł się rozbawiony uśmiech. Zaczęłyśmy po prostu z tego żartować, bo cóż innego mogłyśmy uczynić w takiej sytuacji. Chociaż teraz nie będzie tak nudno i będzie można posłuchać muzyki, jednak i to może być niebezpieczne, w ciszy słyszało się każde kroki. Więc nic nie mogło Cię zaskoczyć, ale i na to przecież znajdzie się jakiś sposób. Do pomieszczenia ponownie weszła dziewczyna, po jej twarzy było widać, że płakała, zresztą w oczach dalej miała łzy. Zapewne każdy miał chwilę załamania tutaj, myśli wtedy same uciekają do tych najgorszych rozwiązań. Nie wiem, o czym myślała ona, jednak to nie jest ani miejsce ani czas na to. Niestety to już nie są czasy gdzie siedzisz w celi, jedzenie samo przychodzi i nic Cię nie zje, niestety te czasy już minęło. Teraz albo jesz, albo jesteś zjedzony. Kątem oka spojrzałam na czarnowłosą, po czym wróciłam wzrokiem do dziewczyny, której łzy dalej było widać. Nie odezwałam się, jedynie chwyciłam radio w ręce
- Nic z tym nie zrobimy, ale chociaż będzie jakaś rozrywka – zmieniłam temat, przekazując znalezisko dziewczynie obok mnie. Mój wzrok ponownie stanął na niedawno poznanej osóbce – Nie okazuj słabości i strachu – powiedziałam jedynie, idąc w jej stronę, a raczej w stronę wyjścia – One to wyczuwają – dodałam przechodząc obok
- Ja się nie boje – odwróciła się do mnie, a ja stanęłam jedynak dalej stałam do niej tyłem – Gdybym się bała, nie wytrzymałabym tutaj tyle czasu, nie umiałabym sobie poradzić i już dawno byłabym martwa – zaczęła
- Mów, co chcesz – rzuciłam idąc korytarzem w stronę naszych celi. Dopiero po chwili usłyszałam kroki dziewczyn. Czyli zapewne jeszcze rozmawiały. Usiadłam na swoim parapecie, machając nogami. Zaczęłam się nad tym zastanawiać, ciekawiło mnie, że radio ciągle było sprawne, przecież w takich radiach baterie szybko padają. Czyżby ktoś je wymieniał, jednak, jeśli tak jest to musi być to ktoś żywy, może jakiś strażnik jakimś cudem przeżył? Albo to inny więzień? Jest wiele możliwości, i każda może okazać się prawdą. Z moich myśli wyrwała mnie Gwen stawiająca radio na półeczce. Aszer stanęła pod małym okienkiem, któremu zaczęłam się przyglądać. Coś mi w nim nie pasowało, jednak jeszcze nie byłam pewna, co. Było inne, nie takie jak zawsze.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? – Usłyszałam jedynie głos różowowłosej, jednak nie otrzymała odpowiedzi. Zmarszczyłam jedynie brwi podnosząc się, jednak z moich ust nie wydobył się nawet najmniejszy dźwięk.
- Taiga tylko bez awantur – Gwen jedynie westchnęła siadając na szafce i przyglądając nam się uważnie. W mojej ręce pojawiła się katana, którą rzuciłam tak, że znalazła się obok jej głowy.
- Czyś Ty na głowę upadła! – Zaczęła krzyczeć, jednak ja odgarnęłam spokojnie włosy
- W okienku był kot, czaił się na Ciebie, przez cały czas – wskazałam na miecz, pod którym znajdował się już martwy kocur. Ponownie usiadłam na parapecie, natomiast moja broń znikła, a kot znalazł się na ziemi. Dziewczyna patrzyła na niego przez dłuższą chwilę, Gwen również się nie odzywała, jedynie lekko uśmiechała. Może nie jestem zbyt miła, ale osoby z grupy bym nie skrzywdziła.

(Aszer?Gwen?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz