Kiedy Worick się obudził, zmierzył Sylvanas.
- A ona to..?
No nie wierzę !!
- Nie udaw..a..aj.. - warknąłem ochrypłym głosem - O..garnij się ! - spojrzał na mnie wrogo.
Spojrzałem na dziewczynę.
Zrozumiałem że zaraz wyjdziemy z tej "bezpiecznej strefy" i rzucimy się w
paszcze lwa. Smile.. ciekawe kto nadaje im te słodkie nazwy.. Uhh.. aż
mnie ciary przechodzą jak myśle o tym że przez te pół roku łaziły nad
nami, pod nami.. na około... wszędzie ! Boże.. czuję się jak ciota...
Zacząłem się lekko rozciągać żeby mięśnie były w pogotowiu jak coś nas zaskoczy.
Kątem oka przyglądałem się Worickowi, który próbował zarwać blondynkę.
Niech go je*nie. Niech go je*nie. - myślałem.
Moje modlitwy zostały wysłuchane. Dostał porządnie w ten głupi łeb. Bym
mu chętnie poprawił ale musiałem trzymać nerwy na wodzy. Tylko on umie
mnie naprawdę wyprowadzić z równowagi.
- I..idziemy ? - odparłem ochryple. Obiecałem Worickowi że nie będę z
nikim rozmawiał, tylko parę słów. Ale mam już szczerze tego dość.
Sylvanas poszła przodem, a ja tyłem. Worikowi ktoś musiał bronić dupę
przed tymi umarlakami. Gdyby nie jego moc już dawno bym go zostawił na
pastwę losu.
Omijaliśmy kłopoty. Widziałem jeszcze dziwniejsze stwory, ale dziewczyna
kazała nam się nie wychylać i nie robić bałaganu. W końcu trafiliśmy do
wyjścia. Tak jak mówiła stał tam trup inny niż reszta.
Wiedziałem że Worick chce coś powiedzieć, zawsze mówi coś w takich sytuacjach. Zakryłem mu usta dłonią.
Morda w kubeł pacanie ! - myślałem
Zanim się zorientowałem Sylvanas zbliżyła się do truposza. Nie
ruszyliśmy się z miejsca. Wolałem uniknąć kłopotów i jednak przeżyć.
Przynajmniej dożyć trzydziestki. Teraz to będzie chyba wyczyn ! Tak jak
kiedyś dożycie stu lat, czy tam powyżej.
Obserwowałem blondynkę. Poruszała się z gracją i delikatnością. Jej
płynne ruchy szły w parze z delikatnym, cichym oddechem. Jak kot który
czaił się na ofiarę. Byłem pewny że to ona z wrodzoną gracją wygra.
Nagle naciągnęła cięciwę. Zbliżyła się jeszcze kawałek i strzała przecinając powietrze trafiła w "uśmiechniętego" gnoja.
Dwoma gestami zawołała nas. Ciągle czujny zacząłem do niej podchodzić, a Worick tuż koło mnie.
- On nie miał oczu. - szepnął blondyn.
- Jak się tylko tym przejmowałeś to miałeś farta. - szepnęła, właściwie syknęła Sylvanas.
- Chodźmy dalej. - zaproponowałem.
<Panienko Sylvanas? nie miałam pomysluuuu xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz