czwartek, 30 lipca 2015

Od Annabell C.D Vincent'a

Rose

Obudziły mnie jakieś szmery ,przestraszona wstałam szybko i rozejrzawszy się po ciemnym pomieszczeniu ,westchnęłam z ulgą ,już myślałam ,że jakiś umarlak tu jest .Hałasy dochodziły zewnątrz ,zaniepokojona ruszyłam w tamtym kierunku . Kilka metrów od naszej kryjówki szło parę szwędaczy . Wściekła machnęłam biczem ,wprawiając powietrze w ruch ,które to przecięło zombii na pół . Zaczęłam szukać chłopaka ,ale nie było go w okolicy .Jak on śmiał zostawiać ją samą ,mówił ,że stanie na czatach . Miałam szczęście ,że nic się nie stało Belli ,ruszyłam do naszej kryjówki rozejrzałam się czy wszystko jest . Nie zabrał swoich rzeczy ,najprawdopodobniej jeszcze tu wróci ,a wtedy własnoręcznie go ukatrupię. Usiadłam pod ścianą ,czekałam tak jakiś czas ,gdy usłyszałam czyjeś kroki ,wyjęłam swoje bicze i przygotowałam się . Do pomieszczenia zajrzał niebiesko włosy chłopak i uśmiechnięty oznajmił:
Nie było mnie trochę czasu... Ale znalazłem innych –Spojrzałam na niego gniewnie i powiedziałam oschle :
-Ciesz się ,że jestem przy Annabell inaczej najprawdopodobniej byłaby już jednym z żywych trupów- Chłopak wyglądał na zdziwionego moim zachowaniem .Wstałam, podeszłam do niego i powiedziałam patrząc mu w oczy :
- Nie miło mi cię poznać ,jestem Rose –Po czym nachyliłam się w jego stronę i wyszeptałam do ucha:
-Jeśli zrobisz coś Annabell ,nie będę się powstrzymywać i cię ...Zabije- Nie czekając na jego reakcje ruszyłam przed siebie i oznajmiłam chłodno :
-Dalej. Idziesz czy nie- Szliśmy w milczeniu przez dłuższy czas .Widziałam ,że chłopak nad czymś myśli .Co jakiś czas spotykaliśmy umarlaków nie miałam na razie chęci na zabawę z nimi dlatego wygłuszyłam dźwięki moich pistoletów i strzelałam w ich głowy .Gdy dotarliśmy na miejsce wypuściłam powoli powietrze z płuc .Znów pochłaniała mnie dobrze mi znana ciemność ,teraz Bella przejmie kontrole ,ciekawa jestem jak sytuacja się potoczy ,pod moją nieobecność.

Annabell

Znajdowałam się przed jakimiś drzwiami zdezorientowana popatrzyłam na Vincent’a i zapytałam cicho:
-Co my tu robimy?- Po krótkiej chwili usłyszałam spokojną odpowiedź:
-Znalazłem grupkę osób –Nie potrzebowałam więcej wyjaśnień ,weszłam do pomieszczenia z uśmiechem na twarzy . Vincent przedstawił mi wszystkich .po czym sam wyszedł z czarnowłosym chłopakiem . Usiadłam pod ścianą ,nie spodziewałam się tego po sobie ale poczułam się trochę skrępowana w ogóle nie znałam tych ludzi i nie wiedziałam co powiedzieć .Zamknęłam oczy po czym zapytałam ,,Rose”:
-Co mam teraz robić –Moja towarzyszka zaśmiała się i oznajmiła:
-Normalnie to gadasz wszystko co wiesz ,a teraz wstydzisz się odezwać .Wiesz ,że nie jestem dobra w kontaktach międzyludzkich ,więc ci nie doradzę w tej sprawie- Nadzieja znów wyszła z moich włosów ,zachichotałam to chyba jest jej ulubione miejsce .Wzięłam ją w dłonie i zaczęłam głaskać go jej główce. Po jakimś czasie wrócił Vincent ,ale bez Dayki’ego .Ciekawe gdzie się podział. Przyglądałam się moim nowym towarzyszą ,każdy był zajęty własnymi sprawami .Nie chcąc im przerywać zaczęłam bawić się ze swoją łasiczką ,chociaż teoretycznie Nadzieja była gronostajem ,ale to tylko nic nie znaczący fakt . Zastanawiałam się jak to będzie ,żyć w grupie dotychczas byłam sama ,nie wiem jak się przy nich zachowywać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz