środa, 15 lipca 2015

Od Dayki C.D Carl

Czyli mam odczynienia z pijakiem i mordercą. Chociaż nie spodziewałem się tego że Carl może być mordercą... zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem... coraz bardziej interesowała mnie jego osoba. Przecież., osoba uśmiechająca się, będąca miła dla wszystkich okazuje się mordercą. No cóż, bywa. Każdy może nim być. Dziewczyna spała... no ale trudno, budzić jej nie będę. Nawet go polubiłem... Nie jestem jednak pewien czy mam mu powiedzieć za co ja tu jestem. Przecież miał siostrę, młodszą... Chyba nie powiem mu tego że lubię małe dzieci. Prędzej czy później się sam dowie. W torbie była już cała zwartość szafki. Więc wstałem z ziemi i popatrzyłem mu w oczy. Fajnie by było dowiedzieć się czegoś więcej o dziewczynie. Wyszliśmy ze schowka. Znowu... Nie wierze że w to że zaczyna mnie już to męczyć. Szybko uparłem się ze świnią. Przez chwilę grzebałem w głowie... ale nadal nic nie znalazłem. Już nie wiem po co ja to tobie... ale po prostu, ciekawość. Chłopak nadal nosił na plecach pijaka... No trudno... jak to lubił. Nie wtrącam się.
- mnie nikt nie zaadoptował... - Mruknąłem cicho. - Ale może to i lepiej. Nie chciałbym przeżyć tego samego co w szkole. Czasem mam wrażenie że ten świat ma ochotę mnie zniszczyć. Albo mam pecha. Chociaż wątpię by on istniał - zaśmiałem się - Chyba jednak powinieneś wiedzieć kim jest twój wierny słuchacz... - mruknąłem i zatrzymałem chłopaka, pstryknąłem dziewczynę w nos... spała... - Na początku były to nie winne kradzieże, ale z czasem coraz bardziej miałem ochotę pomęczyć kogoś trochę bardziej niż tylko denerwowanie go swoja obecnością. Pewnie dlatego byłem wyśmiewany jako dziecko... Zabiłem mając te 13 lat... Przez pierwsze dwa dni nie wracałem do mojego ,,domu,, Nie miałem ochoty, widziałem w sobie potwora... a ich oczy i jęki o błaganie o litość...Pamiętam je do dziś, ich martwy wzrok trawiący mnie od środka. Gdy pierwszy raz moje dłonie splamiła krew... Nie mogłem już im pomóc... a ich serca? zastygły. Nic je juz nie poruszy... I chyba właśnie to myślenie prawie zmusiło mnie do samobójstwa. Puściły mi nerwy...Nie wytrzymałem już tych drwin... tyle mogę powiedzieć. Teraz wiem jak się uspokoić nie zabijając... ale tu... nie ma tego co kocham...później jakoś mi przeszło lepiej... spodobało mi się to. Zrozumiałem że to jest to co lubię, męczyć, patrzeć na cierpienie. Nie interesuje mnie to czy to coś czuje czynie. mogę się wyżyć! i to właśnie jest cudowne. Czerwona ciecz spływająca po twoich dłoniach. Możesz zabić szybko, bez boleśnie, albo powoli delektując się chwilą... A ich błaganie jest niczym piosenka... Jeki... bólu... bezradności... - na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech - Gdy wróciłem do sierocińca zabrałem swoje rzeczy i uciekłem. Nie ukończyłem szkoły i nie wstydzę się tego... Ale gdybym siedział tu tylko za kradzieże i morderstwa byłoby nudno. - popatrzył na mnie a ja tylko się zaśmiałem. - W pewnym etapie mojego życia przestały mi już wystarczać same mordy i kradzieże. Pragnąłem czegoś więcej. Na początku były to dzieci... a dopiero później dorosłe osoby... - zaśmiałem się - Już chyba wiesz że nie jestem tylko złodziejem i mordercą ale też pedofilem i seryjnym gwałcicielem. Niestety wszystko co piękne też ma swój koniec... to był mój błąd... teraz wiesz dlaczego niektórzy też nazywają mnie ,,kochanie,,. - zaśmiałem się i zaraz po tym rzuciłem się na ścierwa... teraz już się nimi bawiłem po kilku minutach wróciłem do białowłosego. Wolałem żebyś wiedział z kim masz do czynienia.Przynajmniej kim jestem. - uśmiechnąłem się do niego- trochę się rozgadałem - zaśmiałem sie głośniej i specjalnie do ucha dziewczyny widząc że chłopak był trochę zmęczony noszeniem jej na plecach... ale nic. Wymamrotała coś nie zrozumiałego dla mnie i spała dalej.
- puść ją - powiedziałem stanowczo widząc że śpi
- Ale może się... - nie dokończył bo poczuł jak powoli odchylam jego palce popatrzył na mnie.
- Już raz spowodowałem koszmar... nie zbyt było by z nią okej gdybym zrobił to drugi raz..- mruknąłem - ale jak wolisz cały czas ją trzymać to proszę bardzo... - zaśmiałem się. i popatrzyłem w jej uśpioną twarz. Teraz zwróciłem uwagę na jej włosy. Jakoś przedtem nie chciało mi się na nie patrzeć, teraz miałem jakoś ochotę...
- Teraz ja ją poniosę - odezwałem się - nie chcesz jej puścić wiec...? - popatrzyłem na niego. Wziąłem dziewczynę na ręce... nawet się nie obudziła. Też chce tak spać, muszę znacząc pić. Jednak gdy ja niosłem nie mogłem pobawić się ze świniami... Doszliśmy do jakiegoś pomieszczenia a na ziemi poczułem coś mięciutkiego... popatrzyłem ...mech... będzie coś miękkiego. Trochę z tego powodu się ucieszyłem popatrzyłem na jeszcze sapiącą dziewczynę położyłem ja na nim a ona się w niego wtuliła. Usiadłem trochę dalej i wyciągnąłem maczetę i zacząłem masować jej ostrzę palcami, polerując ją do idealnego połysku. Lubię gdy jest czysta. Gdy już taka była zauważyłem swoją twarz odbijającą się w niej. Jest taka... nudna... nie ciekawa...sięgnąłem do kieszeni, w której była czarna sakiewka zawiązana w tym samym kolorze wstążką. Natomiast z niej wyciągnąłem jeden z kolczyków i umieściłem go w swoich ustach... trochę lepiej...Już jakoś... nie byłem aż tak nudny. Wolałem poczekać aż śpiąca księżniczka raczy się obudzić. Gdy miałem ją na rekach nie mogłem się bronić ani nic konkretnego zrobić. Gdy Carl ją trzymał na plecach szliśmy trochę wolniej... Niech ona się obudzi. Dalej bawiłem się ostrzem broni. Co jakiś czas spoglądając na swoją twarz... najchętniej założyłbym wszystkie swoje kolczyki...ale mało czasu... i nie będę się tu rozbierać.
śpiąca królewna? czy może Carl?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz