- Dobrze, że nekrofilem nie jesteś - westchnąłem i przykucnąłem przy
dziewczynie. Jak dobrze, że ona mogła spokojnie spać. Odgarnąłem ręką
włosy, które spadały jej na twarz. - Nie uważasz, że teraz wygląda
uroczo? Przynajmniej kiedy nie męczą jej koszmary czy też nie
przeszkadzamy... - Cofnąłem do siebie rękę. Czyli tylko ona jest tutaj w
miarę normalna? Nie żebym chciał obrazić braciszka. Może to i lepiej. -
Po tym co mi powiedziałeś... Chyba nie powinienem cię zostawiać samego z
kimś. - Dayki tylko się zaśmiał. Wypadałoby się rozejrzeć. Przecież
wszędzie mogą być jakieś zapasy. Podniosłem się z miejsca i wyciągnąłem
ręce do góry. Trochę się nią niosło, ale to nic. Nie złamała mi nic, a
więc jest dobrze. Uśmiechnąłem się i rozejrzałem się wokół. - Zaraz
wrócę. - Powiedziałem po czym oddaliłem się nieco od nich. Sytuacja tego
wymaga, w końcu najprawdopodobniej wyruszymy stąd jak Shura się obudzi.
Nawet wcześniej, kiedy coś nas zaatakuje. To chyba był jakiś kantorek
czy coś takiego. Znajdowały się tutaj urządzenia, które monitorowały
jeden z sektorów. Nic nie działało. Zauważyłem stłuczony kubek.
Spróbowałem go złożyć. Miał nadruk w postaci napisanego imienia i
nazwiska, najpewniej posiadacza. Nie kojarzyłem nikogo takiego. Może to
był jakiś nowy strażnik czy coś? Zauważyłem w kącie biurko i obok niego
szafkę. Podszedłem do tamtego miejsca. Znajdowały się tam jakieś papiery
- nic ciekawego. Otworzyłem szafkę. Ostatnio chyba mam jakieś
szczęście. Najpierw znalazłem braciszka, potem siostrzyczkę. Odebrałem
swoją czekoladę ze skrytki, a teraz to. W szafce znajdowały się dwie
butelki wody i kilka konserw, niektóre z nich jednak nie nadawały się
już do jedzenia... To nic, nawet gdyby tylko jedna się nadawała, byłoby
dobrze. Wróciłem do towarzystwa. Dayki siedział jak wcześniej, a więc
odetchnąłem z ulgą. W końcu kto wie? Mógł coś zrobić biednej
siostrzyczce, kiedy śpi. Zacząłem machać jedną puchą na prawo i na lewo.
Braciszek w końcu na mnie spojrzał. Nie był głodny? Może nie chciał
konserwy? No nic, schowam na później. Teraz wystarczy poczekać co się
stanie najpierw albo to Shura się obudzi, albo kto inny nas stąd
wypędzi. Westchnąłem i spojrzałem na liska. Czy to naprawdę, aż tak
dziwne? Zawsze mi się podobał, ale tak w ogóle od kiedy go mam?
Uśmiechnąłem się sam do siebie i powoli zacząłem kręcić za łeb lisa. Kto
by pomyślał, że będzie taki przydatny. Można do niego mówić, przytulić
go, zabić kogoś i chować w nim słodycze. Kto wie jakie jeszcze tajemnice
są związane z tym liskiem? Sięgnąłem do środka zabawki, wyciągnąłem z
niego pudełko. Zawartość jak zawsze była lepsza od samego opakowania.
Ściągnąłem rękawiczki i włożyłem sobie do ust kawałek słodyczy. Po
chwili poczułem smak czekolady. Cieszyłem się, że choć na chwilę mogłem
się spokojnie delektować smakołykiem.
- Dayki, nie dokuczaj siostrzyczce następnym razem - powiedziałem
wesoło. - Może teraz to chamsko zabrzmi, ale... Jeśli coś się jej stanie
przez ciebie... No weźmy na przykład to pstrykanie w nos... Inaczej
wtedy pogadamy - powiedziałem poważniejszym tonem. - Rodzina powinna się
wspierać, tym bardziej, że teraz mamy tylko siebie. - Chyba dobrze, że
tak zrobiłem. Skoro już wie za co tu jestem. Skoro wie już co nieco o
mnie, powinien wiedzieć, że nie zawsze będę taki potulny jak zawsze.
Niestety bywa i tak, a ja na to już nie poradzę. To i tak dobrze, że na
razie nad sobą panuję. Gorzej jak znajdziemy się w kłopotliwej sytuacji,
która naprawdę mnie przerośnie. Zaśmiałem się. Przesunąłem się do
chłopaka. Założyłem z powrotem rękawiczki i pstryknąłem go w czoło. -
Nie fajnie, czyż nie? - Nie powinno go to boleć, ale powinien to poczuć.
To nie jest miłe uczucie. Pogłaskałem go po głowie i zacząłem skręcać
liska. Następnie odłożyłem go na bok i pochyliłem się do tyłu, co
spowodowało, że upadłem na plecy. Podłożyłem pod głowę ręce. - Skoro już
wiesz, że jeżeli skrzywdzisz w jakikolwiek sposób siostrzyczkę, ja nie
zostawię tego w spokoju... Nie martw się, jeśli tobie też ktoś coś
zrobi... Sytuacja będzie identyczna jak z siostrzyczką... Nie miej mi
tego za złe, że tak was traktuję, ale... Uważam was za rodzinę...
Dlatego też... - Odwróciłem się do niego. - Zaufam ci, popilnuj nas
kiedy będziemy spać... Trochę się zmęczyłem... - Zaśmiałem się. - Gdyby
wstała, obudź mnie, a ruszymy dalej...
Dayki? Shura?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz