czwartek, 16 lipca 2015

Od Carl'a C.D Dayki

- Dobrze, że nekrofilem nie jesteś - westchnąłem i przykucnąłem przy dziewczynie. Jak dobrze, że ona mogła spokojnie spać. Odgarnąłem ręką włosy, które spadały jej na twarz. - Nie uważasz, że teraz wygląda uroczo? Przynajmniej kiedy nie męczą jej koszmary czy też nie przeszkadzamy... - Cofnąłem do siebie rękę. Czyli tylko ona jest tutaj w miarę normalna? Nie żebym chciał obrazić braciszka. Może to i lepiej. - Po tym co mi powiedziałeś... Chyba nie powinienem cię zostawiać samego z kimś. - Dayki tylko się zaśmiał. Wypadałoby się rozejrzeć. Przecież wszędzie mogą być jakieś zapasy. Podniosłem się z miejsca i wyciągnąłem ręce do góry. Trochę się nią niosło, ale to nic. Nie złamała mi nic, a więc jest dobrze. Uśmiechnąłem się i rozejrzałem się wokół. - Zaraz wrócę. - Powiedziałem po czym oddaliłem się nieco od nich. Sytuacja tego wymaga, w końcu najprawdopodobniej wyruszymy stąd jak Shura się obudzi. Nawet wcześniej, kiedy coś nas zaatakuje. To chyba był jakiś kantorek czy coś takiego. Znajdowały się tutaj urządzenia, które monitorowały jeden z sektorów. Nic nie działało. Zauważyłem stłuczony kubek. Spróbowałem go złożyć. Miał nadruk w postaci napisanego imienia i nazwiska, najpewniej posiadacza. Nie kojarzyłem nikogo takiego. Może to był jakiś nowy strażnik czy coś? Zauważyłem w kącie biurko i obok niego szafkę. Podszedłem do tamtego miejsca. Znajdowały się tam jakieś papiery - nic ciekawego. Otworzyłem szafkę. Ostatnio chyba mam jakieś szczęście. Najpierw znalazłem braciszka, potem siostrzyczkę. Odebrałem swoją czekoladę ze skrytki, a teraz to. W szafce znajdowały się dwie butelki wody i kilka konserw, niektóre z nich jednak nie nadawały się już do jedzenia... To nic, nawet gdyby tylko jedna się nadawała, byłoby dobrze. Wróciłem do towarzystwa. Dayki siedział jak wcześniej, a więc odetchnąłem z ulgą. W końcu kto wie? Mógł coś zrobić biednej siostrzyczce, kiedy śpi. Zacząłem machać jedną puchą na prawo i na lewo. Braciszek w końcu na mnie spojrzał. Nie był głodny? Może nie chciał konserwy? No nic, schowam na później. Teraz wystarczy poczekać co się stanie najpierw albo to Shura się obudzi, albo kto inny nas stąd wypędzi. Westchnąłem i spojrzałem na liska. Czy to naprawdę, aż tak dziwne? Zawsze mi się podobał, ale tak w ogóle od kiedy go mam? Uśmiechnąłem się sam do siebie i powoli zacząłem kręcić za łeb lisa. Kto by pomyślał, że będzie taki przydatny. Można do niego mówić, przytulić go, zabić kogoś i chować w nim słodycze. Kto wie jakie jeszcze tajemnice są związane z tym liskiem? Sięgnąłem do środka zabawki, wyciągnąłem z niego pudełko. Zawartość jak zawsze była lepsza od samego opakowania. Ściągnąłem rękawiczki i włożyłem sobie do ust kawałek słodyczy. Po chwili poczułem smak czekolady. Cieszyłem się, że choć na chwilę mogłem się spokojnie delektować smakołykiem.
- Dayki, nie dokuczaj siostrzyczce następnym razem - powiedziałem wesoło. - Może teraz to chamsko zabrzmi, ale... Jeśli coś się jej stanie przez ciebie... No weźmy na przykład to pstrykanie w nos... Inaczej wtedy pogadamy - powiedziałem poważniejszym tonem. - Rodzina powinna się wspierać, tym bardziej, że teraz mamy tylko siebie. - Chyba dobrze, że tak zrobiłem. Skoro już wie za co tu jestem. Skoro wie już co nieco o mnie, powinien wiedzieć, że nie zawsze będę taki potulny jak zawsze. Niestety bywa i tak, a ja na to już nie poradzę. To i tak dobrze, że na razie nad sobą panuję. Gorzej jak znajdziemy się w kłopotliwej sytuacji, która naprawdę mnie przerośnie. Zaśmiałem się. Przesunąłem się do chłopaka. Założyłem z powrotem rękawiczki i pstryknąłem go w czoło. - Nie fajnie, czyż nie? - Nie powinno go to boleć, ale powinien to poczuć. To nie jest miłe uczucie. Pogłaskałem go po głowie i zacząłem skręcać liska. Następnie odłożyłem go na bok i pochyliłem się do tyłu, co spowodowało, że upadłem na plecy. Podłożyłem pod głowę ręce. - Skoro już wiesz, że jeżeli skrzywdzisz w jakikolwiek sposób siostrzyczkę, ja nie zostawię tego w spokoju... Nie martw się, jeśli tobie też ktoś coś zrobi... Sytuacja będzie identyczna jak z siostrzyczką... Nie miej mi tego za złe, że tak was traktuję, ale... Uważam was za rodzinę... Dlatego też... - Odwróciłem się do niego. - Zaufam ci, popilnuj nas kiedy będziemy spać... Trochę się zmęczyłem... - Zaśmiałem się. - Gdyby wstała, obudź mnie, a ruszymy dalej...

Dayki? Shura?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz