Opatruje mi rany. Pozwala zostać u siebie. Opiekuje się mną? To chyba najwspanialsza istota, którą kiedykolwiek spotkałam. Nie znam go dłużej niż dziesięć minut ale natychmiast żałuję, że go zaatakowałam. Nazywa siebie "Acceleratorem" ale wiem, że inaczej brzmi jego prawdziwe imię. Może kiedyś mi je zdradzi.
Dociera do mnie jego gorący oddech tuż za moim uchem. Moje ciało reaguje na niego dreszczem, który jest nieprzyjemny do granic możliwości, ale mimo tego nie sprawia mi bólu. Dopiero teraz zauważam, że do moich dłoni wcisną mi paczkę krakersów. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego oddał mi pożywienie, zwłaszcza, kiedy taka paczuszka może być teraz luksusem.
- Nie chcę...- mówię. Wyciągam dłoń by móc mu to oddać. Szybko ją cofam kiedy widzę wyraz jego twarzy.
Mierzę go dyskretnie wzrokiem i teraz dopiero do mnie dociera: On jest albinosem, tak jak ja. Chudy, tak jak ja, blady, tak jak ja, o siwych włosach, takich, jak moje... Jedynie jego oczy są bardziej krwiste, mniej łagodne, niż moje. Odruchowo dotykam jego policzka jedną ręką. Jestem prawie pewna, że wyglądam teraz jak małe, zagubione dziecko. Accelerator nawet nie drgnął. Obserwuje moją rękę bardzo pilnie, na jego twarzy pojawia się coś na wzór zaskoczenia i niesmaku razem wziętych. Moje serce zaczyna bić szybciej. Czy się boję?
Jestem przerażona...
Między nami panuje cisza, słychać tylko mój głośny oddech. Nie jestem pewna, czy on oddycha; w każdm razie robi to niemożliwie cicho. Cofam dłoń, patrzę na ziemię.
-Ja... ja nigdy nie widziałam kogoś takiego jak ja...- tłumaczę się.- Nazywają mnie Białą Różą... A-albo Nyxis.
Panikuję, kiedy Accelerator wciąż mi się przygląda. "Chcę uciec, chcę uciec, chcę uciec..."- powtarzam sobie w głowie. W rzeczywistości prawie paruję z przerażenia. I nagle widzę jego uśmiech. Przerażający, szeroki uśmiech, który mógłby zostać definicją uśmiechu "od ucha do ucha" i przeczący logice. Zastanawiam się, dlaczego jedyny albinos którego zobaczę będzie... taki. Kiwam głową. "On przecież mi pomaga. On mnie uratował. Jest dobry."
Otwieram paczkę krakersów i biorę jednego, po czym łamię go przez pół i podaję mojemu towazyszowi. Uśmiecham się- o dziwo jest to niewymuszony uśmiech, chociaż niewielki, wręcz niedostrzegalny. I chociaż dzielą mnie dwa uczucia: wdzięczności i przerażenia, zdobywam się na jedno pytanie:
- Czym jest ta obroża?
I czekam spokojnie na jego odpowiedź.
<Accelerator?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz