Pokiwałam na to jedynie znacząco głową i ruszyłam korytarzami w stronę obozów. To już nie jest sektor zakażony, ale cholera go wie jak wiele tych stworów się tutaj dostało. Po chwili jak an zawołanie pojawiło się kilku szwendaczy. Stanęłam w miejscu, mężczyźni patrzyli na mnie wyczekująco, pewnie się znowu spodziewali, że zabiję wszystkie za jednym zamachem, ale ja się tylko na nich spojrzałam.
- Pokażcie co potraficie - Mruknęłam wracając wzrokiem do stworów, nie musiałam długo czekać na reakcje w ich stronę zaczął biec Nicolas, ale ani śladu Woricka, zerknęłam za siebie. Stał w miejscu z uśmieszkiem, poczułam do niego pogardę, wykorzystuje przyjaciela, który mógłby zginąć na polu walki, nawet nie kiwnie palcem... Wróciłam do walczącego mężczyzny i przypatrywałam sie jego ruchem. Były zdecydowane i bardziej zdecydowane na sile niż na celności, ewidentnie się przyda, wygląda na rozsądnego.. A ten blondyn... ma cały czas oczy jakby chciał zapłodnić cały świat. Po chwili wszystkie truposze padły. Poklaskałam lekko.
- Dobrze, Taiga też posługuje się kataną i jest wymagająca, będzie cię uczyć - Powiedziałam, a on nic nie odpowiedział, po prostu przyjął z powagą tą wiadomość do siebie - A ty.. - Zerknęłam na Blondyna, któremu zaświeciły się oczy z ciekawości - Długo nie pożyjesz jak będziesz go wykorzystywać i nie nauczysz się walczyć - Mruknęłam - Szwendacze to żadne wyzwanie gorsze jest to co kryje się w ciemnościach - Powiedziałam patrząc mu w oczy - A ty nawet z nimi nie dajesz sobie rady - Odwróciłam się idąc w stronę Nicolasa i podniosłam lekko kąciki ust, mężczyznę ewidentnie zdziwił ten widok. Cóż wszyscy, gdy mnie poznają biorą mnie na silną i pewną siebie kobiete, ale nie myślą nawet o tym, że mogłabym być uprzejma. W tym świecie nie powinno ujawniać się emocji. Nagle opok mnie pojawił się Worick.
- Jakie jeszcze rodzaje tego czegoś znasz? - Zapytał znowu się uśmiechając, mam ochotę uszkodzić tą jego słodką buźkę
- Zacznę od często spotykanych... Szwendacze, najwięcej ich jest są powolne, nie mają żadnych cech nadnaturalnych, łatwy do zabicia - Kopnęłam truchło, które leżało pod nogami - Zombii.. Są dwa rodzaje, jeden to szybkie ścierwo, zwinność to jego drugie ja, druga jego odmiana to coś posługujące się młotkiem, ale ma silniejszy odór niż reszta, znajdziesz je w pomieszczeniach, a jak wiesz to więzienie to labirynt więc jest tu częstą odmianą, są tutaj także zwierzęta jak koty, atakują z zaskoczenia, ale nie sa trudne do zabicia, co innego z psami, walczą w stadach i trudno przebić się mieczem przez ich czaszkę, czasami spotyka się tutaj Mutanta, ale jest on rzadkością, posiada on bowiem broń zamiast ręki - Mężczyzna spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a Nicolas spokojnie nasłuchiwał, jakby notował wszystko w głowie. - Reszta już nie jest tak często spotykana, a dokładnie Vamp, Darkness, Mroczna Dama, Piła, Psycho, Pielęgniarki i Smile którego niedawno spotkaliśmy - Powiedziałam
- Czyli trafiliśmy na rzadką sztukę - Zaśmiał się Blondyn
- Która mogła nas z łatwością zabić - Spiorunowałam go wzrokiem - W czystych sektorach są wielką rzadkością, ale w zakażonych.. Mieliśmy wielkie szczęście - Odetchnęłam z ulgą, gdy na ścianie pojawiła sie litera "A" najwyraźniej moja rozmowa trwała całkiem długo - Oto nasz sektor - Powiedziałam z wyraźną ulgą
- Ale nic nam nie zrobicie.. tak? - Spojrzał na mnie rozkojarzony mężczyzna
- Idziecie tam na własną odpowiedzialność - Uśmiechnęłam się cwaniacko, a mężczyzna przełkną ślinę. Ruszyłam zdecydowanym krokiem i obejrzałam sie na mężczyznami w oczekiwaniu. Nicolas, który stał za swoim "przyjacielem" popchnął go dodając najwyraźniej lekkiej otuchy i odwagi. Odwróciłam się na pięcie i już na końcu korytarza dostrzegłam światło ogniska i pewnie kilku lamp naftowych czy też pochodni. Byłam coraz bliżej i czułam wątpliwości, na to jak oni zaareagują, wzięłam głęboki oddech i przyspieszyłam kroku, od razu nie zauważyłam wszystkiego ponieważ mocne światło lamp oślepiło mnie na kilka sekund. Po chwili poczułam jednak jak cudze ręce owijają się dookoła mojej szyi i szczęśliwy krzyk wypowiadające moje imię:
- Sylvanas! - To była ta osoba, która wspierała mnie przez lata, odwzajemniłam jej uścisk - gdzie była?! Nie możesz tak znikać bez słowa - Zrobiła naburmuszoną minę
- Wróćiłam - Uśmiechnęłam się, a dziewczyna odkleiła sie ode mnie i dostrzegłam mężczyzn, szybkim ruchem wyjęła szpadę i przyłożyła blondynowi pod podbródek.
- A może to wy ją porwaliście?! - Wycedziła przez zęby
- Spokojnie - Położyłam swoją dłoń na jej - Uratowałam ich z zakażonego sektora - Gwen błyskawicznie sie na mnie spojrzała
- Co ty tam robiłaś?! - Powiedziała gniewnie, ale słychać było nutę zatroskania, chyba nikt się o mnie tka nie troszczy jak ona, ani nikt tak bardzo jak ja o nią
- Długa historia - Zaśmiałam się pod nosem
- Powinna Pani odpoczywać - Nagle podeszła do mnie zarumieniona Hana - Pan Nagito powiedział mi wszystko na temat choroby która cie dręczyła, dlatego udało mi się ją wyleczyć - Mój wzrok spoczął na mężczyźnie, nie ufałam mu, a jednak... uratował mi życie
- Dziękuję - Powiedziałam i odwróciłam się to mężczyzn - Dajcie całe swoje zapasy dla Hany, a ja zaraz zaprowadzę was do waszej "kwatery" - Wskazałam na różowo włosą dziewczynkę
<Nicolas?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz