środa, 22 lipca 2015

Od Nicolasa C.D Sylvanas

- Dajcie całe swoje zapasy dla Hany, a ja zaraz zaprowadzę was do waszej "kwatery" - Wskazała na różowo włosą dziewczynkę.
Najwidoczniej Worickowi nie spodobał się ten pomysł i ignorując dziewczynę ruszył przed siebie z pełnym plecakiem. Szarpnąłem za jego torbę, jednocześnie prawie go rozrywając. Byłem wpieniony i nie panowałem nad siłą. Patrząc beznamiętnym wzrokiem w stronę "przyjaciela" (?) próbowałem się uspokoić. Worick ściągawszy plecak rzucił nim we mnie i poszedł za Sylvanas. Oddałem delikatnie plecaki dziewczynce.
Chciałem opowiedzieć że on tak czasami ma, ale wolałem się już nie odzywać. Wiedziałem że jak zostaniemy sami będzie wojna.
Poszedłem wraz z Sylvanas i Worickiem. Kobieta zaprowadziła nas do kwatery. Było tam dość miejsca na dwóch facetów. Nawet trzy osoby by się zmieściły. Ciemno ale schludnie i co najważniejsze bezpieczniej niż w innych sektorach. Worick był wpieniony chodź inni mogli tego nie zauważyć, ja wiedziałem.. widziałem.
- Dzięk..uje.. - szepnąłem ochrypłym głosem do blondynki beznamiętnie.
Patrzyłem aż zamyka drzwi.
Zaczyna się.
Zanim zdążyłem spojrzeć na Woricka, uderzył mnie w brzuch, a później z kolanka w twarz. Upadłem żeby zrobić mu tą satysfakcję że jest ode mnie silniejszy, chodź z łatwością mogłem mu skręcić kark w niecałe pięć sekund.
- Coś ty sobie ku*wa myślał !?! - warknął - Oddałeś im nasze ostatnie zapasy które zbieraliśmy przez te lata ! Wiesz ile tam tego jest ?!
- Jedzenie, woda, apteczki, kasa.. - odparłem spokojnie siedząc na ziemi. Był ode mnie wyższy o trzy, cztery centymetry, ale czułem się teraz mniejszy od niego o jakiś metr.
- Wiem idioto ! - syknął wściekle.
Wstałem powoli, a on nie przestawał warczeć.
- Myślisz że nie słyszałem jak z nią gadałeś ? Miałeś się nie odzywać ! Taka była umowa ! - patrzył na mnie. Jeżeli w oczach miał by karabiny był bym już martwy, może.. - Ten tatuaż .. - złapał mnie za bluzkę. - To twoje wybawienie, a zarazem zguba, więc się z tym pogódź ! - odepchnął mnie, uderzyłem lekko o ścianę.
- Nie tylko moja, ale i twoja klątwa. - szepnąłem prawie niesłyszalnym głosem. Nie patrzyliśmy na siebie, nie rozmawialiśmy więcej. Staliśmy tak z parę minut.. z piętnaście, może dwadzieścia. Słyszałem jak jego oddech powoli się uspokaja. Kiedy całkowicie wiedziałem że jest już spokojny ruszyłem z miejsca i powoli oddaliłem się w stronę drzwi. Po drodze chwyciłem bluzę, która upadła mi kiedy Worick mnie uderzył. Złapałem za klamkę i bezszelestnie wyszedłem. Szczerze, wiedziałem że nasze... jego krzyki mogli usłyszeć inni, ale starałem się to zignorować, tak jakby nic się nie stało.
Wszedłem do.. centrum ? Usiadłem pod ścianą niedaleko ogniska, założyłem bluzę i nałożyłem kaptur na głowę. Teraz, pierwszy raz od paru miesięcy mogę stracić czujność i zastanowić się w spokoju nad swoim życiem.
Plamy z przeszłości ciągną się za mną i będą ciągnąć prawdopodobnie do końca życia.. Chyba że kiedyś dostanę atak, którego nie będę mógł kontrolować, a Worick będzie nieprzytomny, ranny, słaby... Zbije go.. nawet nie będę myślał o powstrzymaniu się..
Gwałtownie otworzyłem oczy. Zrozumiałem że mam przyśpieszony oddech i zaczynam się pocić.. Jasny gwint. Myślałem o zamordowaniu przyjaciela.. o ukróceniu życia osoby, która jedyna może mi pomóc..
Muszę się uspokoić.
Worick może wykorzystać moje potknięcie... Spokój.. Muszę wyciszyć duszę, rozum i... nie... to już dawno nie funkcjonuje...
Nagle poczułem się obserwowany. Podniosłem głowę i beznamiętnym wzrokiem wpatrywałem się w osobnika.

<Ktoś/ coś ? Sektor A ?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz