Nie wierze jej w to że nie zabiła kotełka. Jak na mnie się rzucił to
pewnie i na nią.Tam... tak pięknie pachniało śmiercią. Z pewności jest
tam dużo zabawek. Czemu zabroniła mi się nimi bawić? Przecież... prędzej
czy później i tak umrę. Ruszyliśmy w dalszą drogę, znów byłem trochę w
tyle. Popatrzyłem za siebie, tak bardzo kusiło mnie by tam pójść i
pobawić się. Choćby na chwilę... No trudno, nie chce zginąć z ręki
człowieka, lubię zabijać, niekoniecznie być zabijanym. Cały czas
podążałem za nimi cały czas patrząc w podłogę gdy nagle poczułem znajomy
odór szybko ruszyłem do przodu na świnie, Zabiłem je szybko rozkoszując
się każdym dźgnięciem ostrza w ich martwe ciała. Na mojej twarzy
pojawił się uśmiech, gdy zauważyłem ze idzie ich więcej poszerzył się do
granic możliwości. Chce się pobawić nimi jak najdłużej, szkoda że one
też próbują mnie zabić. Gdy by tak nie było byłoby tyle zabawy co z
ludźmi. Wziąłem jedną głowę do ręki i trzymałem za skórę a moje palce
powędrowały do oczu poczwary krew zaczęła ściekać mi po dłoni. Rzuciłem
główką w ścianę. Patrzyłem jeszcze przez chwilę jak wylewa się z niej
krew... Ekscytujące... widząc ze mnie wyprzedzili zacząłem ponownie za
nimi podążać. Idąc tak za nimi i wgapiając się w podłogę zauważyłem małą
w niej szczelinę. przybliżyłem do niej twarz próbując coś przez nią
zobaczyć... i zobaczyłem... Nawet nie wiedziałem że takie coś istnieje.
Nie wiem co to i nie wiem też jak to opisać... ale, jedno jest pewne ze
to też chce nas zabić... Szybko ich dogoniłem. Obserwowałem ich. Może by
wypadało jakoś pokazać Carl'owi że jednak jestem przewrażliwiony na tym
punkcie i jakoś go przeprosić za moje milczenie... Chociaż...? Lepszym
rozwiązaniem jest udawanie że nic się nie stało. Jakoś zawsze wychodzi.
Po każdym ataku agresji zawsze mówię że to nie ja. I jakoś jest. Tyle że
on jest dla mnie miły... Co dla mnie jest bardzo dziwne. Nikt aż tak
bardzo nie był dla mnie miły. Może opiekunka, ale ona zalicza się już do
martwych. A nazywać ich rodziną nie będę. Nigdy rodziny nie miałem i
rodziny mieć nie będę...Chyba... No nie ważne. Podszedłem bliżej
dziewczyny a moje usta były blisko jej ucha
- wiem że go zabiłaś - powiedziałem cicho ochrypłym głosem i trochę
podbiegłem do przodu zabijając przy tym świnkę. Popatrzyłem na jej
twarz, nic się nie wypowiadała na ten temat. Więc najprawdopodobniej
moje przypuszczenia były słuszne. Powoli wyrzuty sumienia odchodziły ode
mnie. Cieszyło mnie to bo bez przeszkód mogłem bawić się świnkami.
Zauważyłem jakieś drzwi, najwidoczniej nie tylko ja... ale trudno. Warto
by było to sprawdzić. Ale zostawiam to im. Ja nie mam ochoty grzebać w
jakiś rupieciach, co innego spać na nich. Jeżeli są one wygodne. Weszli
do pomieszczenia jako pierwsi a ja zaraz za nimi i rozglądałem się po
ścianach. No nic ciekawego... ściany jak ściany. Coś tam chyba znaleźli
bo pakowali do torby. Widząc że za niedługo wyjdą wyszedłem i
rozejrzałem się czy coś nie przyszło. Niestety. Nic takiego nie
zauważyłem. dalej korytarz był ciemny a tylko niektóre mrugały. No nic.
Idziemy dalej. Nic się takiego nie działo, i nie jestem pewny czy mam
się cieszyć czy smucić. Jeżeli to tylko cisza przed burzą? Może się
później zrobić nieprzyjemnie. Idąc cały czas za nimi,zaczynałem się
nudzić. Nic ciekawego. Wyciągnąłem maczetę na wyciągniecie ręki i
walnąłem nią w lampę nade mną gdy zrobiłem kolejny krok do przodu czułem
silny podmuch powietrza i usłyszałem trzask... spadła. Stałem jak wryty
odwróciłem się za siebie patrząc na rozwalaną lampę... Chyba moi
towarzysze też to słyszeli. Popatrzyłem na swoją nogę, na łydce miałem
lekkie muśnięcie. Gorzej bywało. Za czołem iść dalej. Lecz tym razem
szybciej. Mam nadzieje ze nic więcej tego nie usłyszało. Bo wspomniana
burza może szybko przybyć i porazić nas tym swoim piorunem. Usłyszałem
coś za sobą i obróciłem się. Chyba ta burza przyszła.
Shura? Carl?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz