środa, 15 lipca 2015

Od Suzushikujo C.D Rikki'ego

Więc w taki o to sprytny sposób dowiedziałam się co nie co o jego nie bywałych umiejętnościach. Chociaż trochę lipnie, że odczuwa ból i nie potrafi widzieć oczami swojej iluzji. No cóż... mówi się trudno. Ale kiedy usłyszałam, że wejdzie za swoją iluzją myślałam, że coś mnie trafi. Nie chce się go pozbyć. Ewentualnie Nagito ale pewnie sam sobie pójdzie.
-Chcesz się zabić? Głupi! - burknęłam.
-Nagito chciałaś wysłać, więc to z powodu, że uważasz go za silnego czy też pragniesz jego śmierci? -zapytał.
No masz, właściwie mnie rozgryzł. Ale jak mam być z sobą szczera to raczej chodziło o jego szybkość i zwinność. Powinien on być w stanie uciec od zombie. No i co prawda, nie odpowiada mi towarzystwo nowego.
-Nie jestem taki słaby na jakiego wyglądam, ale jak słodko, że się martwisz – w jego głosie słyszałam uradowanie.
-J-ja się nie... martwię – odwróciłam wzrok.
Tak... to odbiera? Przecież... dotychczas nie martwiłam się o nikogo. Nie miałam powodu. W końcu wszystkie i tak stawały się blade... nie ruchome... odziane w zakrzepniętą krew. Jedne mniej a drugie bardziej. Ten obraz... widzę go wyraźnie gdy przez długi czas wpatrywałam się w jeden punkt. Kątem oka zerknęłam na Rikki'ego. Przez moment widziałam jego uśmiech. W ręku trzymał ostre narzędzie. „To iluzja”, powtarzałam sobie w duchu. Przed nim szła kopia Nagito. Zamknęłam oczy wzdychając ciężko. Czy ja... naprawdę..? Nie mogłam się martwić. To jest serio nie w moim stylu. Chociaż biorąc fakt, że w dwójkę wzrasta szansa na przetrwanie... to ma sens! Nie mogę tego pojąć, że musiałam wszystko przeanalizować, by móc w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie. Otworzyłam oczy i ruszyłam do otwartego pomieszczenia. Kompletnie nie zwróciłam uwagi na Nagito. Ba, ja się nim w ogóle nie przejmuję. A może jednak powinnam..? Kto wie kiedy złoży mi moją ostatnią wizytę. Zaraz, Suzu, boisz się? Kpię sama z siebie, bosko. Weszłam do pomieszczenia a Rikki przybiegł do mnie. Przypominał mi tak znienawidzonego prze ze mnie... psa? Nie lubiłam psów. Naiwne przywiązywały się do pana. Są posłuszne swojemu właścicielowi nawet jak robi mu krzywdę. A za każdą pieszczotę cieszą się jak głupie. Jakby myślały, że właśnie to uszczęśliwia pana. Głupie zwierzęta! Właśnie dlatego wolę koty. Podążają one własną drogą. Mają w nosie innych. Liczą się one same.
-I jak się spisałem!? - spojrzałam na rozpromienionego chłopaka.
O luju. Otworzyłam usta nie wiedząc co zrobić. Chciałabym się uśmiechnąć ale najnormalniej w świecie tego nie umiem. A same słowa raczej dziwnie zabrzmią. I w ogóle... on naprawdę przypomina tego cholernego psa. Zamknęłam więc szybko usta i popatrzyłam chwilę na niego. Wzięłam się w garść i uniosłam kąciki ust delikatnie do góry.
-Jednak jesteś do czegoś przydatny – powiedziałam.
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony i uśmiechnął się jeszcze weselej.
-Jednak się uśmiechasz!
-Dla ciebie robię wyjątek – mruknęłam odwracając wzrok.
(Rikki? xd)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz