sobota, 18 lipca 2015

Od Carl'a C.D Shura

Uśmiechnąłem się pod nosem. Brak sztućców nie był problemem. W końcu co to dla mnie. Wyciągnąłem w stronę braciszka rękę. Niebawem w dłoni pojawił mi się widelec, a nawet dwa. Uśmiechnąłem się do niego.
- Proszę... - Dayki złapał za jeden przedmiot. Chyba jeszcze nie powiedziałem o swojej mocy, ale... raczej to im nie przeszkadza. Zabrałem się za jedzenie wcześniej mówiąc "smacznego". To było miłe z strony Shury. Sama z siebie postanowiła zrobić nam coś ciepłego do jedzenia. Po chwili widelczykowania, stwierdziłem, że więcej nie chce... Nie byłem specjalnie głodny. Na "talerzu" zostało więcej jak połowa tego co przyrządziła siostrzyczka. Zacząłem się przyglądać temu co robi, sprzątała? Następnie spojrzałem na chłopaka. Nie udało mi się, raczej straciłem jego zaufanie. Zrobiło mi się głupio, nie myślałem, że weźmie to do siebie. Pewnie poczuł się... urażony? Nie miałem tego na celu, ale chyba go troszku zdenerwowałem, a możliwe, że nawet skrzywdziłem. Odstawiłem talerz z jedzeniem i przysunąłem się do Dayki'ego. Odwrócił się w moją stronę. - Prze~przepraszam... - cichutko wydukałem. Spojrzał na mnie pytająco, pewnie nie usłyszał, albo nie chciał usłyszeć. "Rzuciłem się" na niego przytulając do siebie. - Nie chciałem braciszku... Jest mi przykro... Przepraszam. - Zraniłem go, czyli teraz muszę coś ze sobą zrobić? Obiecałem przecież, że jeżeli ktoś coś zrobi Dayki'emu... Puściłem chłopaka i odsunąłem się. Zauważyłem, że Shura patrzy na nas czy jemy, czy nie. Nie była zbytnio zadowolona, że już od dłuższego czasu nie jem tego co zrobiła. Westchnąłem i znów zabrałem się do jedzenia. Prawdopodobnie będzie na mnie "tak" patrzeć dopóty, dopóki nie zjem wszystkiego. Nie byłoby fajnie gdyby się zmarnowało... Tym bardziej, że musiała się nieźle natrudzić by to zrobić. Podrapałem się po głowie i niebawem skończyłem posiłek. Podziękowałem i pochwaliłem siostrzyczkę. Teraz do dopiero mógłbym iść spać! No nic, bywa i tak. Trzeba się przyzwyczaić. Czyli co? Teraz możemy iść? Chociaż nie, braciszek nie zjadł swojej porcji. Podniosłem się z miejsca. Pójdę trochę się rozejrzeć i zaraz wrócę. Tak, tak. To dobry pomysł. Po chwili ruszyłem w stronę drzwi. Jak zawsze, powoli i ostrożnie pociągnąłem klamkę w dół. Ciekawe czy dałoby się uniknąć walki z nimi. To już jest naprawdę nudne i zaczyna męczyć. Wyszedłem z pomieszczenia, pierwsze co zrobiłem to poprawiłem zabawkę i rozejrzałem się. Mam nadzieję, że się nie zgubię. Nie za często wychodziłem poza swój sektor. Uśmiechnąłem się pod nosem i zrobiłem kilka kroków do przodu. Usłyszałem, że coś ruszyło się z miejsca. Na dodatek to coś wydawało takie odgłosy jak zwykły szwendacz. Było ich chyba więcej jak jeden - dwa lub trzy. Nie za dużo, ale też i nie za mało. Wyciągnąłem uchigatanę i pobiegłem w ich stronę. Trochę oczyszczę drogę zanim wyruszymy wszyscy. Wydaję mi się, że będziemy musieli się gdzieś za niedługo zatrzymać na dłużej czy coś. Pozbyłem się towarzystwa poprzez odcięcia im głowy. Nie potrafiłem znaleźć w tym nic zabawnego lub czegoś co by mnie zadowoliło. Braciszkowi się to podoba, bo może masakrować, no nie? Może spotkamy kogoś jeszcze. Kto to mógłby być? Kolejny braciszek, czy może następna siostrzyczka? Byleby ta osoba nie miała takich humorków. Idąc nieco dalej, nic ciekawego nie znalazłem. Cóż to? Coś podobnego do skrzyżowania? Chyba powinienem wracać... Tak będzie najlepiej. Dziwne, że pozwolili mi wyjść, ale... Nie, ciekawe czy ludzi z zewnątrz spotkało to samo. Jeśli tak, czy każdy umarlak powstaje ze zmarłych czy coś takiego? Powinienem podziękować swoim ofiarom, że dali się zabić. To dzięki nim tu teraz jestem, chociaż jeśli wyszyłby wcześniejsze kradzieże... Siedziałbym tu dłużej. Odetchnąłem głęboko i dotarł do mnie mocny zapach truchła. Spojrzałem na siebie. Byłem cały uwalony tym czymś. To niemożliwe by stało się to podczas walk. W końcu nie zbliżam się do nich na tyle... Nawet gdyby tak, to w końcu nie powinienem być tak tym ubrudzony. Ciekawe czy zapach ma wpływ na zachowanie zombie. Kiedy wróciłem do towarzyszy, dokładnie ich obejrzałem. Podszedłem do Dayki'ego i pociągnąłem jego rączkę.
- Strasznie żeś brudny przez te stwory... Siostrzyczko, prawda? Zobacz... - Wyciągnąłem jego rękę do Shury. Spojrzałem na jego ubrania, też był ubrudzony. Aha! Czyli to jego wina. - Za bardzo skupiłeś się na zabijaniu i po prostu się ubrudziłeś. Prawie bym zapomniał. Kilka minut drogi stąd, jest skrzyżowanie. Myślę, że każda droga w jakiś sposób prowadzi do innych sektorów. Nigdzie nie zobaczyłem planu korytarzy... Chodźmy dalej.

Shura? Dayki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz