Trafiłem do tego więzienia rok temu. Dokładnie 15 czerwca, tamtego roku.
Ehh.. Po sześciu miesiącach długi nudny spokój przerodził się w
koszmar. Strażnicy, personel i inni ludzie zaczęli się zmieniać w
chodzące trupy. N początku nie było widać żadnych oznak ale kiedy ktoś z
mocą wydostał się z celi i zabił paru strażników, pozwalając się
wydostać innym w ten sposób, Ci właściwie po paru minutach ożyli. Żywe
trupy dopierały nam się do skóry. Jeżeli ktoś nie mógł sobie poradzić
ginął z powodu ugryzienia (zwykli ludzie) lub po prostu ludzie z mocą
padali ich ofiarami. Pamiętam że mogłem uratować parę istnień ale jakoś
nie darzyłem sympatią tych strażników, co innego strażniczki, które
korzystały z moich usług, ale to inna bajka bo były w innym sektorze.
Wiedziałem gdzie przetrzymują moje sprzęty więc bez stastanowienia
kierowałem się w tamtą stronę, w ręku miałem tylko metalową rurę. Jak
się ładnie zamachnąłem to i głowa i odpadała. Mając moje sprzęty mogłem
pomóc oczyścić mój sektor.
Obudziłem się, słyszałem szelest.. Albo mi się zdawało. Ciągle w
gotowości. Miałem sporo jedzenia, ale kończyła mi się woda. Musiałem
pilnie znaleźć wodę pitną albo coś do picia.
Wypiłem trochę z ostatniej butelki.
- Ehh... - wstałem ociężale z posłania na ziemi. Ubrałem się, założyłem
plecak z kołczanem, ale przedtem sprawdziłem ile mam strzał i czy łuk
jest sprawny, złapałem za katane którą przypocowałem do paska.
Nasłuchiwałem czy niczego nie ma na korytarzu. Wyjrzałem. Czysto.
W plecaku miałem cały prowiant i ostatnią butelkę wody. Musze na niego uważać. Jeżeli go zgubię już po mnie.
Mam tam łuk i strzały co też było by problemem jakbym je zgubił.
Starałem się truchtać bezszelestnie, żeby nie wywołać wilka z lasu.
Wczorajszego wieczoru słyszałem jak coś potwornego się darło, a później hordę tych popaprańców.
Nawet współczuje osobnikowi który ich spotkał. Nie miał szans.
Mijały godziny, byłem daleko od mojego schronu, parę sektorów wyżej..
Starałem się omijać wszystko co umarłe lub żywe inaczej. Mam strasznie
wyczulony węch więc wiedziałem co na mnie czyha, więc to omijałem. Bez
wsparcia innej osoby, musze to jednak przyznać, nie miał bym z
niektórymi szans.
Znalazłem trochę wody ale nie starczy mi jej na długo..
Niedawno biegałem po innych sektorach i chyba w sektorze "A" była nawet
spora grupa ludzi, którzy mogą mieć wodę.. Wiem że to wiążę sie z
wiązaniem na smyczy ale jeszcze parę dni, a umrę z głodu, albo co
bardziej prawdopodobne z pragnienia.
Muszę się tam dostać.
Byłem w sektorze "B", przez sektory zarażone szedłem tak żeby nie
zwracać na siebie uwagi. Mogłem wykorzystać kamuflaż, żeby łatwiej
przedostać się przez sektory, ale zabicie jednego zwołało by pewnie
następne.
Cały sektor był czysty, o dziwo.
- Sektor A - przeczytałem chrapliwym głosem, napis widniejący na ścianie. - sektor A.. - powtórzyłem.
Powoli otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Słyszałem jakieś głosy..
Powolutku zacząłem iść w ich kierunku i bach ! Ktoś mnie zaatakował,
zdążyłem odskoczyć i już miałem wyjąć ostrze kiedy ktoś mnie ogłuszył.
- A-aj... - mruknąłem podnosząc się.
Nade mną stało kilkoro ludzi.
- Kim jesteś i czego chcesz ? - warknęła ciemnowłosa kobieta, która stała koło jednej blondynki, wyglądała dość spokojnie.
- Pozwolicie mi do siebie dołączyć ? - spytałem pewnie.
- Haha i w czym nam może pomóc takie dziecko jak ty ?! - zaśmiał się inny członek.
Już chciałem być chamski i jej wygarnąć to i owo, ale umysł przejął inicjatywę, bo moje uczucia i charakter zawsze nawalają.
- Przez pół roku starałem się sam przeżyć w sektorze G, jakoś mi się to
udawało. - wstałem lecz mówiłem dalej - Zbierałem prowiant, leki,
bandaże itp. Umiem leczyć, znam się na lekach i ranach, jestem dobrym
kamuflażystą, tropicielem i umiem cicho zabijać. Jestem dość mały -
zamruczałem myśląc o moim wzroście - więc w większość miejsc się
zmieszczę. - spojrzałem na nich - W plecaku mam sporo jedzenia, ale z
wodą krucho.. - pokazałem im zawartość plecaka wyjmując łuk. - Naprawdę
mogę się przydać. - odparłem czekając na ich odpowiedź.
<ktoś/ coś ? plz>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz