Biegłam przed siebie tak szybko, jak tylko nogi na to pozwalały. Zatrzymywałam się na zakrętach, by zachować jakąkolwiek ciszę, nawet, gdy było to niemożliwe. W głębi duszy wiedziałam, że już zauważyli moją nieobecność; zaraz mogą mnie szukać. Mimo, że trzymałam w dłoni katanę, tęskniłam cholernie za moją szermierką. Usłyszałam za sobą kroki, a tak naprawdę ich dźwięk rozpościerał się na końcu korytarza. Później przyszło mi zauważyć zmierzający do mnie cień zza rogu. Otarłam czoło i zaczęłam rozglądać się po ścianach, szukając jakiejkolwiek ucieczki. Gdybym pobiegła dalej, przed siebie, prawdopodobnie byłaby to droga donikąd. Aż nagle dostrzegłam wejście do kanału wentylacyjnego. Jakby mi z nieba spadło... Szybko podskoczyłam i zahaczając się o cel, wdrapałam się dyskretnie i wślizgnęłam do środka. Na moje szczęście wejście było obruszone. Gdy tylko znalazłam się we wnętrzu kanału, poczułam okropny odór, który bardzo przeszkadzał mi w trzeźwym myśleniu. Odwróciłam się do wyjścia i z dołu przyglądałam się facetowi z kijem bejsbolowym. Naprawdę? Sądzi, że to mnie powstrzyma? Nie chciałam jednak przekreślać poświęcenia Taigi. Pomogła mi się wydostać, bym wykorzystała ich nieuwagę i załatwiła pomoc... Na razie mam przed sobą zwiedzanie kanałów i tą niepewność, gdzie mnie poniosą. Westchnęłam i ruszyłam przed siebie, czołgając się przez cały teren. Co jakiś czas widywałam otwarte wyjścia z kanalizacji, musiałam je zwinnie uniknąć tak, bym przypadkiem nie znalazła się na dole. Dotychczas trafiałam na puste pomieszczenia. Starałam się omijać zbędne kierunki, bo mój cel był postanowiony. Jednak im dalej znajdowałam się od Taigi, tym bardziej narastał we mnie niepokój i ta niepewność, która uświadamiała mi, że nie powinnam była stamtąd wychodzić sama. Zatrzymałam się na chwilę w nieobecnej ciszy. Rozmyślałam nad tym, by zawrócić. To byłby dobry pomysł... To nic, że moja szkarłatnowłosa towarzyszka prędzej czy później mnie zaklnie - nie wrócę bez niej. Miałam przed sobą trudny wybór. Mimo, że Taiga jest silna, ci ludzie maja przewagę liczebną i nie wiadomo co może im strzelić do głowy, gdy zobaczą moją nieobecność i zaczną się dopytywać Taigi... Zaklęłam pod nosem i czołgałam się dalej, w poszukiwaniu najbliższego wyjścia. Nie ma szans, żebym wyszła bez Taigi. Trafiłam na jakąś łazienkę; z pryszniców ciągle uchodziła letnia woda. Ktoś musiał tu niedawno być, a na pewno nie odeszłam za daleko. Pociągnęłam za klamkę od wyjścia i trafiłam na korytarz, w którym rozległ się nagle bolesny, tłumiony krzyk. Zerwałam się jak poparzona, zaczęłam biec w kierunku źródła dźwięku, bez względu na to, czy ktoś mnie usłyszy. Jeśli zobaczę na Taidze chociaż małą ryskę splamioną strużką krwi, choćby najmniejszą, mogą żegnać się z kończynami. Na końcu korytarza znajdowało się oświetlone pomieszczenie. Tyłem siedział jakiś mężczyzna, znęcający się na miską zupy. Nikogo więcej nie było, ale zorientowałam się, że to pomieszczenie, w którym powinna leżeć Taiga. Jeden strażnik więzienny to raczej nienajlepszy pomysł. Krok po kroku zbliżałam się do swojego celu, jednak atakując kataną narobię większego burdelu. W związku z tym delikatnie położyłam ją na ziemi, wsłuchując się w serce, które biło mi jak szalone. Zaś po chwili jednym, płynnym ruchem od tyłu przekręciłam odpowiedni kręg w jego karku. Głowa napastnika bezwładnie opadła na oparcie krzesła, a ja poczułam kucie w sercu. Ale... Przecież zabijałam dla obrony Taigi, nie powinnam czuć bólu... W jednej chwili się ogarnęłam wbiegłam do otwartej jak nigdy nic celi Taigi. Przestraszyłam się, gdy ujrzałam ją ledwo przytomną.
- Taiga! - uciszyłam swój zlękły ton i podbiegłam do niej, klęcząc.
Gdy nie odpowiadała, zaczęłam lekko klepać ją po policzku, aż otworzyła mozolnie oczy, które co jakiś czas same się zamykały.
- Taiga, nie zamykaj oczu - spojrzałam na nią nerwowo, po czym obtarłam zaschniętą krew z jej wargi.
- No, no... - usłyszałam za sobą zachrypnięty głos tej kobiety - ...Wiedziałam, że jesteś na tyle głupia by wrócić.
- Ty suko, cokolwiek jej zrobiliście, ode mnie dostaniecie dwa razy mocniej! - zacisnęłam pięści.
- Tam zostawiłaś katanę, złotko - zza pleców wyjęła ostrze podarowane mi przez Taigę. Zaklęłam pod nosem.
- I bez ostrza cię pokonam - byłam przygotowana, nawet jeśli muszę walczyć pięściami.
< Taiga? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz