- Skończ, bo Ci zaraz urwę ten Twój głupi łeb! – Sylf ponownie krzyknęła
na swoje brata. Prawdę mówiąc śmiesznie było ich tak obserwować. Widać
było, że są rodzeństwem, kłócili się zawzięcie.
- Przecież to nic takiego – mruknął niezadowolony
- Nic takiego?! Czy Ty słyszysz sam z siebie, jak można było popełnić
taki błąd, przecież nawet dziecko wie, że tak się nie robi – zaczęła go
karcić, a ja się jedynie cicho zaśmiałam, Prawdę mówiąc, zabawnie było
patrzeć jak chłopak dostaje wyzywanie od swojej siostry i musi jej
słuchać, bo doskonale wie, że ma rację. Wstałam i otrzepałam swoje
spodnie patrząc na nich z lekkim uśmiechem
- Ja się pójdę przejść – powiedziałam do nich machając ręką. Nawet nie
zwrócili uwagi, więc spokojnie poszłam wzdłuż korytarza. Tutaj powinno
być czysto, więc raczej nie powinnam mieć niespodzianek, jednak tutaj
nigdy nie wiadomo, ale nawet, jeśli coś spotkam to będę mogła ponownie
oczyścić teren, same plusy. Mój krok był wolny i spokojny. Po krótkiej
chwili odgłosy awantury już nie dochodziły do moich uszu. Czyli albo nie
byli tak głośno, albo ja mam coś ze słuchem. Za rogiem usłyszałam
czyjeś kroki. Nie był to żaden umarlak, ich kroki są ciężę, i słychać
niekiedy ich sapanie. Tutaj były leciutkie, wodowało mi się również, że
owa osoba ma kozaki, ach ten charakterystyczny dźwięk. Zauważyłam, że w
rękach trzyma sztylety, więc i w moich rękach pojawiły się dwie katany, a
twarz przybrała poważnych rysów.
Zilustrowałam dziewczynę wzrokiem. Jej twarz wyrażała zdziwienie, co
akurat mnie nie zaskoczyło. Długie białawe włosy opadały jej na twarz.
Była ode mnie niższa, zwłaszcza teraz jak była nieco nachylona.
Spojrzała na mnie dosyć dużymi niebieskimi oczami, nie powiem przykuwały
uwagę i dodawały jej urody.
- Kim jesteś? – Zapytałam nie zmieniając pozycji
- To raczej ja powinnam zadawać pytania – mruknęła
- Ja mam dwie katany, a Ty sztylety, chyba widać na pierwszy rzut oka
kto jest w lepszej sytuacji – zaśmiałam się cicho i krótko. Nie chciałam
z nią walczyć, nie miałam na to ochoty, zresztą gdyby reszta się
dowiedziała, że zabiłam kogoś, kto zna inne tereny, sama mogłabym być
martwa. Moje miecze znikły, a ja dalej patrzyłam na nią z powagę
krzyżując ręce na piersi – A więc? – Zapytałam ponownie czekając na
odpowiedź
- Kiara – odpowiedziała w końcu, również chowając swoją broń. Może wcale nie będzie tak źle, jak mi się wydawało.
- Taiga – Pomimo iż już się znałyśmy, to moja twarz nie ulegała żadnym
zmianą, nie jestem z tych co uśmiechają się do każdego kto żyje, może
kiedyś, ale na pewno nie teraz – Z którego jesteś sektora? – Ponownie
zadałam pytanie, przeczesując słowy, które bezwładnie opadały na moją
twarz. Są dni, kiedy żyją własnym życiem i nic, ani nikt im nie
przeszkodzi.
- F – Podniosłam nieco jedną brew do góry – Po co Ci to wszystko
widzieć? I jak się tu znalazłaś? Jest tutaj więcej osób? – Zaczęła
zasypywać mnie pytaniami
- Nie tak szybko – przystopowałam ją – Tak jest nas więcej, a jestem
tutaj, ponieważ niedaleko mamy schronienie – wyjaśniłam szybko.
Dziewczyna spojrzała wzrok, najprawdopodobniej myśląc nad moimi słowami.
W sumie nie dziwiłam jej się, sama na początku nie byłam niczego pewna.
Stałam tak rozglądając się dookoła. W końcu ponownie jej wzrok spoczął
na mojej osobie
- Mogłabym… -zaczęłam, ale jej przerwałam
- Potrzebujemy ludzi, jaką masz moc? – ruszyłam w drogę powrotną, a Kiara wyrównała ze mną krok
- Błękitny ogień – Powiedziała z nutką dumy
- Błękitny? – Zapytałam patrząc na nią i przechylając lekko głowę
- Różni się od zwykłego tym, że nie da się go ugasić, ani wodą, ani
niczym innym. Gaśnie, kiedy ja zechce – Wyjaśniła – A Ty?...
- Tak zwana moc Rycerza. Umiem wyciągać broń z innej sfery. Tak jak
widziałaś, katany znalazły się w moich dłoniach, po czym znikły. –
Zatrzymałam się przed wejściem, gdzie już nikogo nie było. No tak
zapomniałam, że mieli iść sprawdzić okolice. Usiadłam na się szafce i
oparłam o ścianę.
- Nikogo nie ma – Powiedziała rozglądając się
- Niektórzy są na obchodach, sprawdzają teren, inni pewnie śpią, a
jeszcze inni pewnie znikli w swoich zakamarkach – Wzruszyłam ramionami –
Zaraz ktoś powinien się pojawić – Przeciągnęłam się wskazując krzesło,
które stało nieopodal, dając tym samym znak ręką, aby dziewczyna
usiadła.
(Kiara?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz