Zszokowany ostatnimi wydarzeniami, niezbyt ogarniałem co się działo.
Czym właściwie to było, a raczej jest? Ten potwór chciał zostać lepszą
wersją człowieka-pająka. Nic na to nie poradzę... Spojrzałem na Shurę i
Dayki'ego, rozmawiali. Przynajmniej tak się wydawało. Chłopak wyrwał
swoją dłoń i coś mruknął do siostrzyczki, która chyba się o niego
martwiła. Podszedłem do niego. Spojrzałem na niego z lekką pogardą.
Uniosłem do góry rękę, po czym po pomieszczeniu rozległ się odgłos
uderzenia dłoni o jego polika. Nie powinno go to boleć. Oboje byli
chociaż lekko zdziwieni moim zachowaniem.
- Jesteś nudny. - Spojrzał na mnie nieco poddenerwowany. - Hę? Mylę się?
- Zaśmiałem się lekko. Spojrzałem prosto w jego oczy. - Mój kochany
braciszku, nie powinieneś się tak zwracać do siostrzyczki. Tym bardziej,
że ona coś ci próbuje przekazać, a ty to po prostu olewasz. -
Przeniosłem wzrok na swoją dłoń. Materiał rękawiczki zabarwił się nieco
na czerwono. Hyh? Uderzenie go spowodowało, że rana się otworzyła.
Dziwne, że coś takiego małego może tak długo się goić. Ściągnąłem
rękawiczkę i przyłożyłem rączkę do twarzy Dayki'ego. Zacząłem dłonią
wodzić po policzku chłopaka. Powinien się cieszyć, dostał ode mnie
kolejny prezent. Co prawda nie przysłuży mu się jakoś szczególnie, ale
zawsze coś. Niewielka ilość krwi w końcu znalazła się na jego
twarzyczce.
- Lepiej ruszajmy - odezwała się Shura.
- Zaraz, dobrze? - Odwróciłem się do niej i posłałem jej uśmiech. -
Dayki... Nie powinieneś mnie kopać. Lekko zabolało, wiesz? To naprawdę
przykre. Zadałeś mi ból, lekki, ale się liczy. Dodatkowo ten palec... Po
co? - Dotknąłem palcem wskazującym kącik jego ust. Powoli, ale to
naprawdę powoli go przesunąłem. Nie odbyło się bez żadnej reakcji.
Braciszek uderzył mnie. Stało się to nagle, a więc mimowolnie moja ręka
cofnęła się nieco do tyłu. Następnie założyłem rękawiczkę. - Możemy
uciekać... Wykonać taktyczny odwrót. Mam pomysł. Pobawmy się!
Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej wytwarzając metalowe ścianki z lustrem.
Machnąłem do nich na znak, żeby poszli przodem. Pewnie nie jest
inteligentny, ale musi nadrabiać to swoją wytrzymałością. Nie dam rady
go zabić, ale możemy spróbować go zgubić. Zaśmiałem się i z ramienia
ściągnąłem metalową zabawkę. Zasalutowałem mu i nieco rozczuliłem się
nad tym, że teraz go zostawię... Później sprawię sobie nowego. Powoli
kończyłem to co zacząłem. Podrapałem się po głowie i na środku
pomieszczenia włączyłem liska. Rozległ się denerwujący odgłos durnej
zabawki dla dzieci: "Pobawmy się! Chcę się bawić! Pobawmy się!". Już
rozumiem czemu za często jej nie włączałem. Następnie ruszyłem w stronę
drzwi. Wybiegłem z pomieszczenia, a następnie spróbowałem je po prostu
zabarykadować. Biegnąc prosto dotarłem do moich towarzyszy. Chwyciłem
ich za dłonie i zaciągnąłem w wąski korytarzyk. Mijaliśmy wiele drzwi,
ale mnie interesowały te na samym końcu. Zawsze były zamknięte,
przeznaczone dla personelu. Tam możemy sobie urządzić tymczasowy schron.
Chyba, że ktoś już go zajął. Wprowadziłem tam braciszka i siostrzyczkę.
Wpadłem tam jakbym był u siebie w domu... W końcu całe więzienie jest
moim domem. Stanąłem na samym środku i rozłożyłem ręce.
- Tu jest cudownie! Drzwi po lewej prowadzą do innego sektora, a drzwi
po prawej... Tak właściwie to nie wiem. Jak na razie mnie to nie
obchodzi. - Poczułem się jak wtedy... Tamtego dnia. Cały we krwi,
poczułem takie szczęście jak nigdy dotąd. Szkarłatna ciecz spływająca po
ścianach, łącząca się w kałuże na podłodze. Dziury w ich ciałach...
Ostatnie jęki. Sally, chciałaś tego prawda? Czułaś się samotna wtedy w
tym lesie... To nie lisy cię zabiły, prawda? Kto wie? Dziwne, że akurat w
naszej okolicy znalazły się te zwierzęta, tym bardziej ze wścieklizną.
"Carl... Czy zabiłbyś kogoś kogo kochasz?" Nie potrafiłem ci na to
odpowiedzieć. Nie żałuję tego, nawet teraz nie wiem czy byłbym do tego
zdolny. Radość, która ogarnęła mnie w tamtych momentach... Nie... To za
dużo. Momentalnie gorzej się poczułem. Zachwiałem się na nogach.
Złapałem się za bolącą głowę. Podszedłem pod ścianę, po której powoli
się zsunąłem. Odchyliłem nieco głowę do tyłu. Przymrużyłem oczy i
spojrzałem w sufit. Chwilę później rozejrzałem się po pomieszczeniu.
Dayki i Shura o czymś rozmawiali. Położyłem się na ziemi. - Zmęczony... -
cicho powiedziałem do siebie. Przetarłem dłonią mokre czoło... Hyh, aż
tak źle to przeżywam? Na to też nic nie poradzę. - Uciekliśmy? -
zapytałem nieco głośniejszym tonem.
Dayki? Shura?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz