- No idź - Powiedziałam z uśmiechem - Ja go wypuszczę - Pokazałam Carlowi znak by go zabrał, chłopak zrozumiał i podszedł do braciszka, próbując go zagadać.
- Nie zrób mu krzywdy - Odezwał się Dayki, patrząc mi w oczy
- Spokojnie - Uśmiechnęłam się do niego, ale było mi źle z tym że kłamię - Zwierzak będzie w lepszym świecie - Wyszeptałam do siebie
Mężczyźni po chwili zniknęli za rogiem, spojrzałam na skrzynię. Eh... że też epidemia musiała dotknąć zwierzęta, przyłożyłam pięść do klatki piersiowej i zaczęłam wyjmować miecz. Zacisnęłam zęby od lekkiego bólu i wyjęłam go w całości, robiąc nim cięcie w powietrzu zadowolona.
Przez reakcje Daykiego i mi zrobiło się żal zwierzęcia, ale nie w ten sam sposób... Czułam żal, ze też te biedactwa muszą przeżywać to co my, a one nawet nie mają jak się bronić. Taki pies walczy z drugim i co? Wgryzie się w niego i już jest zakażony, a nawet jeśli to z głodu może zacząć jeść wszystko co znajdzie, a także skażone mięso. Cóż nikt nie powiedział, że życie jest sprawiedliwe, przygotowałam miecz i otworzyłam skrzynkę od razu odskakując. Nic.. zwierzę się nie ruszało. udusiło się? Nie.. jak coś martwego mogło się udusić? Wyciągnęłam miecz by walnąć w skrzynie. Rozległo się echo metalu i kot w jednej sekundzie się rzucił w moja stronę. Czaiłeś się cwaniaczku co? Czekałam, aż się odbije od podłoża i kiedy to zrobił przebiłam go mieczem na wylot. Powiercił się jeszcze trochę, czekałam jeszcze chwilę, aż wszystkie jego mięśnie się rozluźnią. No ładnie szaszłyk... machnęłam mieczem i kot momentalnie z niego zleciał waląc plecami o ścianę, aż coś pękło. Popatrzyłam na miecz, cały we krwi. Wyjęłam ścierkę i zaczęłam go dokładnie oczyszczać. Może lepiej by było schować te zwłoki, rozejrzałam się i mieczem podniosłam jakieś flaki już zabitego wujaszka, którymi przykryłam ciało kota. No nie chciałabym żeby braciszek je zobaczył. Musiałam ponownie czyścić ostrze, gdy już było nieskazitelnie czyste przyłożyłam je do klatki piersiowej i zaczęłam powoli wsadzać. Poczułam lekkie uszczypnięcie i po chwili miecz zniknął. No a teraz znaleźć chłopaków. Ruszyłam przed siebie formując realistyczny uśmiech na mojej twarzy, po kilku skrętach w końcu ich znalazłam.
- Tutaj jesteście - Zaśmiałam się machając do nich - Chcieliście mi zwiać hultaje co?
- Gdzie kot? - Zapytał od razu Dayki
- Poczłopał w swoją stronę wiedział, że z siostrzyczką Shurą się nie zadziera - Powiedziałam miło machając ręką jak kocią łapką - Miau - Zaśmiałam się po chwili
- Może następnym razem trafimy na takiego żywego i będzie naszym towarzyszem - Zachichotałam
Chłopak wraz z moim zdziwieniem zrobił szczęśliwą minę, chyba na prawdę lubi zwierzęta. Szliśmy dalej w ciszy, aż nie zakłócił ją hałas. Był to znany nam dźwięk krat, ale coś w nie uderzało, było tez słychać szum, który przypominał warczenie tych stworów, an pewno nie było ich mało. Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenie z Carlem i ruszyliśmy w druga stronę, ale Dayki zaczął biec w kierunku odgłosów.
- Cholera - syknęłam i zakryłam usta Carl'a który już chciał krzyknąć imię mężczyzny - Cii - Wyszeptałam - Jak nas usłyszą będziemy mieli nie lada kłopoty - Mruknęłam ruszając pędem za braciszkiem, a za sobą słyszałam rytmiczny krok białowłosego. Wyjęłam szybko miecz z piersi co kosztowało mnie trochę bólu, ale zacisnęłam zęby i biegłam cały czas w tym samym tępie. Nagle zobaczyłam jak kilkanaście metrów przede mną Dayki stoi w bezruchu patrząc się w bok. Dobiegłam do niego i złapałam go za kłonierz.
- Co ty robisz idioto! - Warknęłam - Mogło Ci się coś stać - W tedy zauważyłam, ze nie zwraca na mnie uwagę i patrzy się w tym samym kierunku, mój wzrok powędrował w tym samym kierunku gdzie spoczął jego. Dostrzegłam wielką kratę i zwłoki, wielką górę zwłoków za którą było słychać wujaszków.
- Co to jest? - Powiedziałam zszokowana
- Jedno jest pewne robota człowieka - Podszedł do mnie białowłosy braciszek
- Rozumiem, mur - Dodałam - Tam zaczyna się inny sektor - Wypatrzyłam wielką białą literę "C" na ścianie - Sektor zakażony - na same te słowa Dayki zaczął wydawać cichy chichot, podniosłam swoje ostrze na wysokość jego klatki piersiowej - A tylko spróbujesz tam pójść - Spojrzałam mu w oczy groźnie, a chłopak spojrzał na mnie zdziwiony i pokiwał przecząco głową - Grzeczny chłopczyk - Uśmiechnęłam się i tym samym sposobem co zawsze schowałam miecz
< Carl? Dayki? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz