sobota, 25 lipca 2015

Od Nicolas'a C.D Nyxis

Jej delikatne dłonie dotykają moich niechlujnie ułożonych włosów. Jej delikatny dotyk daje mi spokój. Zamykam oczy i powoli kładę się obok niej. To miłe uczucie, kiedy Nyxis gładzi moje włosy. Delikatny, ciepły dotyk. Dawno takiego nie czułem.
Po dłużej chwili, powoli podniosłem się z posłania. Nie patrząc na dziewczynę wstałem i złapałem za pochwę katany. Skierowałem się w stronę wyjścia.
Nyxis zerwała się niezgrabnie z "łóżka" i złapała mnie w ostatniej chwili za rękę. Spojrzałem na nią. Po chwili cofnąłem się i wszedłem do pokoju. Złapałem ją za rękę i zaprowadziłem na posłanie.
- Zaraz wracam. - szepnąłem z lekkim uśmiechem. - Proszę, poczekaj tu. - dodałem wstając. Złapałem za kurkę.
Niechętnie wychodząc z kwatery westchnąłem i założyłem kurtkę.
Tak na prawdę miałem na utrzymaniu dwie osoby, nie wiedziałem jak to pogodzić.
- Nico ! - zawołał blondyn, gwałtownie się odwróciłem uderzając przyjaciela w głowę.
- Krzycz głośniej. Jeszcze Cię mutant nie usłyszał. - warknąłem.
Przy składzie żywności stała Hana.
- Cześć. - odparłem łapiąc za jeden z kartonów.
- Wiesz że to nie tak działa. - odparł Worick.- Hej. - przywitał się z dziewczyną opierając się łokciami o wysoki blat.
Zabierając butelkę napoju gazowanego, wodę, parę kromek chleba i trochę mięsa zacząłem się oddalać.
- To nie tak działa. - syknął kiedy go mijałem - Ciao. - usłyszałem trochę dalej Woricka. *Plask* Chyba zabolało. Pewnie chciał ją pocałować. Flirciarz jeden.

Wróciłem do pokoju, ale był pusty. Biało włosa zniknęła. Pewnie wyszła. Zrobiłem to samo, obserwując wszystko dokładnie. Gdzieś tu jest.
Martwiłem się. Była mała, wyglądała tak niewinnie kiedy ją zobaczyłem. Kuliła się powoli idąc pod ścianą niedaleko ogniska. Była zdezorientowana. Sylvanas mówiła coś do niej. Nie byłem skupiony na tym co mówi tylko wpatrywałem się w zagubioną duszę. Blondynka mówiła miłym, spokojnym tonem, lecz po chwili się poddała, co było do niej nie podobne.
Postanowiłem się ujawnić. Nyxis wpatrzona była w posadzę. Wyglądała jak tulipan w ogrodzie róż. Każda róża ma kolce którymi może się bronić, a tulipan łatwo padnie ofiarą ponieważ nie ma żadnej broni. Tylko mur kolczasty mógłby mu pomóc.
Podchodziłem do niej. Nagle podniosła głowę, widząc mnie podbiegła. Była krucha. Wyciągnąłem rękę w jej kierunku. Złapała mnie za nadgarstek.
- Prosiłem Cię żebyś została w środku. - oznajmiłem, kiedy ona wciąż patrzyła w dół. Powoli odwróciłem się i poszedłem w stronę kwatery. Złapała mnie za kurtkę, szła za mną. Czułem jak zaciska palce na moim ubraniu. Spojrzałem na nią kątem oka. Kuliła się, ludzie patrząc na nią ranili ją. Wyglądała jakby właśnie uderzały ją pociski. Odwróciłem wzrok i szedłem dalej.
Nie minęło pięć minut, a byliśmy już na miejscu.
Zamykając drzwi myślałem jak to dalej będzie. Jeżeli ona nie umie wytrzymać sama dziesięciu minut to będzie kiepsko. Muszę wychodzić ze sektora A. Muszę pomagać towarzyszą bo inaczej się nie najemy. Spojrzałem na nią. Siedziała na posłaniu tuląc kolana.
Podsunąłem jej wodę, chleb i usiadłem obok niej.
- Jedź. - wziąłem kęs mięsa.
Po chwili zorientowałem się że mi się przygląda. Skierowałem lewą dłoń w której miałem mięso w jej kierunku.
- Chcesz kawałek ? - uśmiechnąłem się delikatnie. - Tutaj to rarytas. Kto je znajdzie ma do niego pierwszeństwo. Od razu po wyższych w hierarchii. - mruknąłem patrząc na nią.
Wzięła mały kęs.
- D-dzię..
- E, e.. - pokiwałem głową. - Nie dziękuj. - uśmiechnąłem się - Robię to wszystko z własnej woli. - Podałem jej ostatni kawałek mięsa. Duszkiem wypiłem napój i wstałem. Podszedłem do swojego "łóżka". Odkładając katanę położyłem się. Było bezpiecznie więc w końcu mogłem spokojnie się przespać. Przykryłem się do połowy kocem.
- Dobranoc. - szepnąłem chrapliwym głosem.

<Nyxis? Ja to dopiero mam brak weny ;-;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz