Zasnąć? Kpi sobie? Spiorunowałam go jedynie wzrokiem. Pewnie grupa się o mnie martwi nie jestem jeszcze w pełni sił a zniknęłam bez słowa, no ładnie. Jedynym plusem tej wyprawy będzie jak ich sprowadzę i będą tymi "Dobrymi" w tym plugawym świecie. Dość się już naspałam, podobno chorowałam prawie miesiąc. Ale dla bezpieczeństwa swoich ludzi robi się wszystko... Po chwili dostrzegłam, że jeden z mężczyzn ma płytki i swobodny oddech... Zasnął. Potem spojrzałam na mało mówiącego Nicolasa, miał zamknięte oczy ale nie spał, nasłuchiwał... no cóż chłopina zna się na rzeczy, zrobiłam to co on i dłuższą chwilę ciszy zakłócił on chrapliwym głosem.
- C..o ta-m zoba..czył..aś? - Zapytał, a mnie przy okazji zaciekawiło czemu tak mało mówił, ale cóż nie miałam ochoty na dłuższe rozmowy, może w tedy jak będziemy na prawdę bezpieczni
- Smile... jak podejrzewam nie znasz go, w końcu przez pół roku się niczego nie skapneliście... - Westchnęłam z lekką irytacją w głosie
- Wię...c to... na praw...dę t-rwa pół ro...ku? - Poczułam wzrok mężczyzn na sobie, by pokazać to że ja tu rządzę i że jestem od nich silniejsza odwzajemniłam spojrzenie
- Uważasz, że kłamię? - Spytałam z determinacją w oczach
- Nie... Chciałbym się tylko więcej dowiedzieć - Gdy chrypa mężczyzny minęła stwierdziłam, ze ma całkiem przyjemny głos, ale to nie może mnie zmylić
- Jest mnóstwo rodzai tego ścierwa - Wycedziłam z nienawiścią przez zęby skupiając wzrok na ścianie - Walczyliście z tymi najsłabszymi - Dodałam, a mężczyzna przełknął ślinę
- Czym było to co zobaczyłaś? - Najprawdopodobniej pytał o Smile
- Stał na miejscu naszego jedynego wyjścia, ale zabije go z łatwością za pomocą łuku - Powiedziałam - A jakbyś ty próbował go zabić to by szybko cię usłyszał i wyczuł, po czym zaczął by się drzeć - Mruknęłam - Dosłownie, w taki sposób przywołuje inne zombii, nie tylko te słabe, mógłby chociaż mutanta zawołać na kolację, którą byli byśmy my... - Wytłumaczyłam
- Czyli zabicie go z bliska jest z byt dużym ryzykiem - Mężczyzna szybko łapał to o co mi chodzi
- Jutro zaprowadzę was do mojego obozu - Powiedziałam opierając głowę o ścianę i tym razem wpatrując się w sufit
- Ilu was jest? - Zapytał
- Z wami będzie ośmioro - Odparłam - Im nas więcej tym lepiej...
Nie wymieniliśmy się już żadnym zdaniem, siedziałam tak wsłuchując się w głuchą ciszę.Nie wiem ile czasu minęło, ale ta ciemność sprawiała, że była to wieczność. Zaczynam myśleć co zrobiła grupa. Ostatni raz widzieli mnie chorą w łóżku, a ja tak się wyślizgnęłam, mogli pomyśleć, że zmarła w nocy i jako szwendacz, gdzieś kręcę się po obozie, ale wiem, ze Gwen przywróci im rozsądek. Teraz sobie uświadomiłam, co ja bym zrobiła gdyby nie ona? Nagle od myśli odciągnęło mnie... ziewnięcie? Otworzyłam oczy i zobaczyłam rozciągającego się blondyna, chyba jeszcze nie zauważył, że my nie śpimy.
< Krótkie ;-; ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz