Biegliśmy starając się nie hałasować za wiele. Obok mnie biegł Worick, a
przed nami dziewczyna, którą poprosiła Sylvanas żebyśmy z nami poszła,
żebyśmy się "nie zgubili". Miło słyszeć, że nie chcą żebyśmy zginęli..
tsaa...
- Tutaj was zostawiam. - odparła ee... nie przywiązuje wagi do imion. No
może jak dana osoba, albo ja przeżyje parę dni więcej niż 4-5. - Dalej
jest teren skażony, a nie chce dziś brudzić sobie rąk.
- Rozumiem panienko. - uśmiechnął się Worick.
Ruszyłem bez słowa, zostawiając go w tyle.
- Szumowina. - syknął podbiegając do mnie.
Biegliśmy przez parę sektorów. Kiedy natrafialiśmy na trupy, omijaliśmy
je, albo kiedy nie mieliśmy wyjścia, zabijaliśmy. To znaczy, ja zabiłem.
Cicha broń, taa..
Sektor H.
- To ty. - odparł Worick.
- Rozdzielmy się, więcej zdziałamy. - powiedziałem chrapliwie po chwili.
- Tylko nie strzelaj.. - dodałem - zlecą się jak ćmi do światła.
- Zamknij się.
To oznaczało okej, spoko. Miałem nadzieję że dziś spokojnie wrócimy do bezpiecznej strefy i że tego nie zawalimy.
- Jeżeli nie stawię się na umówionym miejscu sam wracaj. - dodałem. - Ja
tak zrobię.. - uśmiechnąłem się pod nosem i ruszyłem w swoją stronę.
Zaglądałem do różnych cel, otwartych, zamkniętych. Jeżeli znalazłem coś
jadalnego zabierałem, natrafiłem nawet na małą apteczkę.
Przeszukawszy połowę sektora bez problemów, wracałem w umówione miejsce.
Nagle usłyszałem cichy szmer. Lekki trucht.. bieg ? Powoli wyjąłem
ostrze z pochwy. Delikatnym, spokojnym krokiem zacząłem iść w kierunku
odgłosu.
Tylko niech to nie będzie żaden mutant, smile czy tym podobne monstrum.
Wyjrzałem zza rogu, właśnie na posadzkę upadła postać. Postanowiłem do
niej podejść, osobnik miał drobne ciało i długie srebrne, właściwie
białe włosy. Była to dziewczyna. Młodsza ode mnie. Ukucnąłem nad nią.
powoli przekładając ją na drugi bok. Równie dobrze mogła być to
zarażona. Widziałem krew na jej ubraniu ale na nogach, rękach nie
widziałem ugryzień tylko drobne rany, pewnie spowodowane ucieczką. Nagle
otworzyła oczy i cicho pisnęła.
Zakryłem jej ręką usta. Może i był to sektor nie skażony ale mogło się coś tu przypałętać.
- Spo..okoj..j..nie.. - mruknąłem i powoli zdjąłem dłoń z jej ust.
Przyjrzałem się jej. Trzęsła się..
- Który Sektor ? - spytałem normalnie wiedząc że w jej stanie udawanie głuchego będzie dla niej jeszcze gorsze.
- I.. Sektor I... - szepnęła.
Skażony, hę...
Rozejrzałem się dookoła. Byłem spóźniony. Worick pewnie już wraca do sektora A.
Schowałem katanę do pochwy i wziąłem dziewczynę na ręce. Prawię pisnęła
kiedy to zrobiłem. Wiem że to było niespodziewane ale odkąd pamiętam nie
za dobrze radzę sobie w towarzystwie kobiet. Zaniosłem ją do jednej z
cel. Wyglądała na nietkniętą, nie licząc paru porozrzucanych koców, a
zamek był stabilny. Grube drzwi i ściany zapewniały bezpieczeństwo, a
brak okien pomagał w tej całej sytuacji.
Odstawiłem ją na ziemię i zamknąłem drzwi na wszystkie spusty. Z moich
obliczeń nadchodziła noc. Lepiej było ją przeczekać w bezpiecznym
miejscu niż lecieć na zbity pysk do bezpiecznej strefy i po drodze
napotkać paru nieprzyjemnych, martwych ale dość żwawych kolesi.
Dziewczyna patrzyła na mnie przerażona.
No tak. Przecież obcy facet zabiera ją do ciemnego pokoju, zamyka na
trzy spusty i chowa klucze do kieszeni. Pewnie myśli że chce ją zgwałcić
czy coś w tym stylu.
Podałem jej wszystkie trzy koce.
- Jestem Nicolas Brown. - odparłem siadając na przeciwko niej. - Usiądź. - dodałem.
Powoli usiadła, tak jakby wykonywała mój rozkaz.
- Nie bój się mnie.
- Jak mam się pana..
- "Ciebie" - przerwałem jej. - Jak będziesz mówić "pana" będę czuł się
staro, a mam dopiero 23 lata. Jak się nazywasz ? - zmieniłem temat.
- N-y..s.. - jęknęła
- Jak ? Jeszcze raz bo nie dosłyszałem.
- N-nyx..is.. - szepnęła
- Nyxis.. ładnie. Jak już mówiłem jestem Nicolas. Ile masz lat ?
- siedemnaście.
- Jesteś młoda.. długo siedzisz ? - starałem się ją zagadać, słyszałem
jęki i syki. Prawdopodobnie chorda zombie robiła sobie spacerek w innym
sektorze, ale ja je słyszałem, niewyraźnie a jednak. Czasami nie
chciałbym mieć tych wyostrzonych zmysłów.
- pięć lat..
- Pięć ? - spojrzałem na nią, wciąż wzrok miała spuszczony i wpatrywała
się w podłogę. Koce leżały obok niej tak jak je położyłem nawet nie
ruszyła ich, a widziałem na jej skórze gęsią skórkę. - Miałaś dwanaście
lat jak tu trafiłaś, hę ? Ja siedzę siedem lat. Kiedy mnie złapali byłem
w twoim wieku...
Siedzieliśmy tak w ciszy jakiś czas. Wstałem powoli i podszedłem do
niej. Podniosła powoli głowę żeby na mnie spojrzeć kiedy złapałem za
jeden koc, którym po chwili ją przykryłem. Pierwszy raz w życiu robię
coś takiego.. To zawsze Worick zajmował się takimi rzeczami.. rozmawiał z
ludźmi, opiekował się nimi, dbał o nich..
Spojrzałem w jej niespokojne oczy.
- Wszystko będzie dobrze. - odparłem. - Jutro zaprowadzę Cię w
bezpieczne miejsce. - wstałem poklepując ją lekko po ramieniu. - Jesteś
głodna ? Mam trochę jedzenia, w plecaku i butelkę wody. - uśmiechnąłem
się lekko ale mój uśmiech zniknął po sekundzie w beznamiętną twarz.
Podałem jej plecak i usiadłem na przeciwko niej wpatrując się w drzwi i
wysłuchując.. modląc się żeby żadne monstra, nas nie wyczuły..
<Nyxis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz