piątek, 17 lipca 2015

Od Gwen C.D Taiga

 - Śmierć to zbyt surowa kara... - głos leżącego na ziemi faceta aż zadrżał. - Przysięgam, że nic nie widziałem - wystawił ręce w geście obronnym i wydawałoby się, jakby czekał na wymierzenie kary.
Każda dziewczyna ma świadomość, że żaden facet nie przepuściłby okazji, by podglądać nagie panie. Chyba, że ewentualnie jest pedałem, bądź ma trochę kontroli; w co nadzwyczajnie wątpię, bo nie wygląda mi na osobę, która ma choć trochę rozumu w głowie. Tak czy siak trafił na złą łaźnię (Przypuszczam, że zombie też podgląda).
 - Taiga, tym razem się z tobą zgodzę - złożyłam ręce na klatce piersiowej, uprzednio machając obojętnie ręką.
 - Znasz coś gorszego od śmierci? - Taiga spojrzała na zmieszanego mężczyznę. Chyba nie zastanowił się nad tym, co powiedział chwilę temu.
 Podeszłam dyskretnie do szkarłatnowłosej, odsłoniłam jej ucho, by wyszeptać plan działania:
 - A co powiedziałby o zjedzeniu żywcem? - powiedziałam cichutko. Zdołałam dostrzec szatański uśmiech na twarzy Taigi. Ale... Czy warto być tak okrutnym? Nie wiem co by na to powiedziała Sylvanas, ale teraz nie jest w stanie mi odpowiedzieć. Poza tym, ten facet dopuścił się czegoś naprawdę karalnego!
 - Wstawaj pojebie - złapałam go za kołnierz, od razu wstał na równe nogi. Drżał jednak ze strachu. Jak on przeżył do tej pory? Żadnej broni... Żadnego rozumu. Głupi zawsze mają szczęście, ale na to już nie mam wpływu. 
 - Jesteś tu więźniem? - zapytałam. 
 - To jest więzienie dla ludzi z darem - nadmieniła Taiga, pytająco zacierając swój podbródek. 
 - N-nie mam daru - wydukał. Twarz miał całą w kropelkach potu. - Udało mi się tu wejść podczas wybuchu e-epidemii. Było zamieszanie, ludzie gonili ludzi. Chaos, wszędzie chaos. Więźniowie uciekali, a placówka potrzebowała pomocników - dodał. 
 - Skończ - kopnęłam go od tyłu w miejsce kolana. Ugiął się i przyspieszył kroku. 
Niedawno natknęłam się na zakażone pomieszczenie. Do tej pory nie jest oczyszczone, a wejście stanowi tylko i wyłącznie krata. To powinno załatwić sprawę... Dźwięki były coraz to głośniejsze, więc powoli zbliżaliśmy się do celu. W międzyczasie jakimś pasem związałam jego ręce, w razie czego, nie wiadomo co może mu odwalić, a przecież chcemy mieć to za sobą, nie?
 - Gotowy? Pewnie, że tak - zapytałam i uśmiechnęłam się lekko. 
Czekałam na odpowiedź, jednak jej nie otrzymałam. Nachylony tylko stał przed kratą, Taiga już miała otworzyć wejście, gdy dostrzegłam u niego podejrzany uśmiech. Przymrużyłam oczy i wiedziałam, co się dzieję, kiedy na podłożu znikąd znalazły się granaty dymne. 
 - Taiga, chowaj się - popchnęłam dziewczynę w stronę korytarza, który miał posłużyć nam jako droga powrotna. Po chwili cały obraz był już zamglony dymem, nic nie mogłam dostrzec, oprócz ludzkich sylwetek poruszających się wokół nas. 
 - Kurwa... - zaklęłam pod nosem, wymierzając moją broń w celu obrony. Razem z Taigą byłyśmy niemal złączone plecami, patrolując obydwie strony. Do tej pory dostrzegłam ponad sześciu przeciwników. A więc przewaga liczebna, niekoniecznie siłowa. Nawet nie zauważyłam, kiedy w dłoniach Taigi znalazły się katany. Dym wciąż unosił się w powietrzu, aż zaczęłam się robić strasznie senna. Bardzo senna.
 - Taiga? - nerwowo zamrugałam, by odnaleźć dziewczynę. Ale jej już nie było obok mnie. Zmieszana położyłam swoje dłonie na obu stronach głowy i zamknęłam oczy, upadając na kolana. Zagłuszał mnie szum, przez który ból głowy był nie do zniesienia. Nie wiedziałam skąd nagle taki stan... W dodatku ciągle nie wiedziałam, gdzie jest Taiga. Upuściłam moje ostrze, po czym poczułam silny ból z tyłu głowy. Położyłam rękę w cierpiącym miejscu i poczułam coś kleistego, a po dokładniejszym sprawdzeniu okazało się, iż to krew. Ktoś próbował rozpierdolić mi głowę, nieźle. Po tym ciosie zaczęłam powoli tracić świadomość, kręciło mi się w głowie. W ostatnich chwilach, przed moimi oczyma ukazała się sylwetka mężczyzny. Potem pamiętam tylko, jak upadłam i zamknęłam oczy, pogrążając się w śnie. 
- - -
Obudziłam się z tym samym, niewiarygodnym bólem głowy. Znajdowałam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Po dłuższym przecieraniu oczu udało mi się dostrzec kraty przede mną. Byłam zamknięta w jakiejś celi. Znów wzrokiem zaczęłam nerwowo szukać Taigi. Jak się okazało, leżała obok mnie, przykuta rękoma do rurki, oddzielona ode mnie kratą. Gdy chciałam poruszyć ręką, zrozumiałam, że mam na sobie bardzo ciasne kajdany. Na zewnątrz widziałam ludzi. Kilku mężczyzn i jedną, starszą kobietę, może po czterdziestce. Ale czego chcieli?

< Taiga? Zostawiam Ci wolną rękę xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz