Wszystko było okej... jedzenie... picie... wszystko! Czego mógłbym
chcieć więcej? a tu co?! takie rozczarowanie... epidemia... Ludzie to
jednak świnie. A teraz jeszcze jak jakieś wścieknięte zwierzęta próbują
mnie zjeść. W sumie... świnia to zwierzę... - myślałem próbując odpędzić
się od śmierdzących ścierw kiedyś potocznie zwanymi ludźmi...Nie zawsze
ta moja ,,umiejętność,, się przydaje... Rzadko kiedy... przynajmniej
tyle że mogą śnić nie śpiąc... takie jakby omamy? Hmm... szkoda ze do
tego trzeba się trochę skupić... - cały czas myślałem rozwalając łby
tym...y...? świniom. O! to dobra na nich nazwa. Na mojej twarzy malował
się uśmiech rozrywający kąciki moich słodkich ust. Gdy już się uporałem z
tym truchłem zgarbiony patrzyłem na jednego twarz... trochę
poobgryzaną... ale pięknom... Ciekawe jak oni smakują. Bo jeżeli tak
bardzo chcą mnie zjeść to oznacza że ja jestem smaczny. Nadepnąłem na
kruchą czaszkę która złamała sie pod moim nie wielkim ciężarem a krew
oraz kawałki oczu prysnęły na mnie, a z mojego uśmiechu wydobył się
śmiech, głośny, donośny, przepełniony szaleństwem i pragnieniem o ...
WIĘCEJ!
- Dobranoc... - mruknąłem odchodząc od tamtego miejsca wyjąłem z
kieszeni jakąś szmatkę i zacząłem czyścić ostrzę maczety. Moje kościste i
długie palce delikatnie masowały zaschniętą krew, by jak najdokładniej
się jej pozbyć z mojego maleństwa... maleństwa... och... jakie ono...?
przydatne. Szkoda tylko że tak szybko się brudzi.
Gdy skończyłem i maleństwo było czyste zacząłem dokładnie oglądać
ręce... czy przypadkiem nie mam na nich żadnych śladów. W pewnym
momencie usłyszałem cos... jakby ktoś... szedł? popatrzyłem w górę
zobaczyłem wiszącą lampę szybko się na nią wdrapałem. Wolę zaatakować z
zaskoczenia... zauważyłem... jakiegoś... człowieka...? facet... szedł i
zauważył zmasakrowane ciała świń. Przykucnął przy nich a ja szybko
skoczyłem mu na plecy powalając go na ziemie do której jednocześnie go
przygniotłem. Moje dokładnie wypolerowane ostrze było blisko jego szyi
chwyciłem go za włosy i uniosłem jego twarz do góry
- kim ty kur.wa jesteś? - spytałem lekko ochrypłym głosem i patrząc w
jego oczy, które mówiły: ,,...ty szma.to już nie żyjesz...,,
jakiś facet???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz