Krzyk.... Krew.... Wrzaski.... Zombi... Ciekawe jak to wszystko
przeżyłam.... Przemierzam już od paru dni te korytarze i ani razu nie
spotkałam ludzi... Ciągle tylko zombi, zombi i zombi... To się już
troszkę robi nudnawe na dłuższą metę... A moja torba z prowiantem robi
się coraz chudsza... Nagle usłyszałam kolejnego z tych clownów. Chyba
mnie wyczuł bo wezwał swoich kumpli.... I pomyśleć że kiedyś b0yli
ludźmi, kiedyś to dobrze powiedziane. Cuchną niemiłosiernie jakby od lat
byli tym czymś, a epidemia trwa od jakiegoś pół roku tylko... Mam
nadzieję, że niedługo znajdę jakiś normalnych ludzi... Bo jeszcze trochę
i niedługo dojdę do tych potworków, ciarki mnie przechodzą gdy tylko o
tym pomyślę. Zza rogu wychylił się jeden, wystarczyło jedno skinięcie a
kulka przeleciała go na wylot, przerażające jest tylko to, że przez
jeszcze pół minuty będzie się trzymał na nogach. Nie czekając na jego
pobratyńców uciekłam w kierunku odwrotnym. W czasie biegu przypomniałam
sobie o swojej mocy...
- Aż się chyba walnę w twarz, jaka ja głupia! - Powiedziałam to na głos.
I chyba źle zrobiłam. Zombiaki teraz chyba wiedzą gdzie ja jestem.
Momentalnie stanęłam i rozejrzałam się dookoła. Czekajcie moment... Z
metalu są kraty, prawda? - No to do roboty! - Zwinęłam ręcę w pięści i
długo nie musiała czekać na efekty. Kraty momentalnie wyszły z
zardzewiałych i tak zawiasów i ''stanęły'' na przeciwko mnie. Jako tako
je znowu złożyłam, ale tak, żeby nikt tędy już nie przeszedł korytarzem.
Następnie wyciągnęłam przed siebie ręcę, kraty niebezpieczne się
zachybotały ale się nie ruszyły. Zaklinowały się. Przeklęłam przed
nosem. A tak chciałam się pobawić kratami... Zombi dopadły krat, na całe
szczęście wytrzymały opór, ale nie jestem pewna czy za chwilę nie
pękną.
- Jakie to urocze, co nie? Nie możecie mnie dopaść, więc 1:0 dla mnie! -
Krzyknęłam triumfalnie i podniosłam pięść do góry. Kraty znowu
niebezpiecznie się ruszyły. - Ok, ok. Ja stąd się zmywam, zobaczymy,
może kiedyś będziecie mieli szansę na rewanż.... ? -Uwielbiam tak się
drażnić, nawet jeśli nie rozumieją co do nich mówię. Możecie też
pomyśleć że jestem wariatką... Ale kto dzisiaj nie jest stuknięty? James
Bond? Nie chwila, ja nawet nie wiem kto to.... Nie ważne. Ruszyłam jak
najszybciej przed siebie, coś mi mówi, że oni raczej nie lubią
przegrywać i że jeszcze dzisiaj to rozwalą. Dla bezpieczeństwa
strzeliłam w jednego z nich z pistoletu. Reszta w skupieniu patrzyła jak
trafiony cierpi tarzając się po podłodze. A mówią że to ludzie są
bezlitosnymi bestiami... Chwila, zombi to też ludzie, tylko tacy
zakażeni.... Nie nadążam za własnym tokiem myślenia... Przeszłam, a
raczej przebiegłam jeszcze przez jeden zakręt i nagle usłyszałam czyjąś
rozmowę... Chwilunia... Jak najszybciej schowałam się za owym zakrętem i
starałam się cokolwiek usłyszeć. Niestety byłam za daleko.... A niech
ich i piorun trafił.... Nawet nie wiem czy to nie jest jakaś nowa
zmutowana wersja zombi. Nagle poczułam na twarzy czyjąś dłoń a przed
oczami błysnęło mi coś... No coś, akurat nie miałam ochoty rozpoznawać
czy to sztylet, czy katana.... A walić to.
Ktoś? Kto mnie zdemaskował? I kim są ci dalej?<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz