Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nigdy nie byłem w tym dobry! Zakłopotany
podrapałem się po głowie, po czym nerwowo zacząłem stykać do siebie
swoje palce. Patrząc mu w oczy, uśmiechnąłem się do niego. Zrobiłem
swojego "lisia" z ręki i przyłożyłem go do czoła Dayki, wciąż wyczekiwał
odpowiedzi.
- Nie potrzeba mi powodu by być miłym dla kogoś... Wystarczy mi imię,
Dayki. Już jestem twoim starszym braciszkiem, który niezbyt wiele wie o
tobie. - Uciekł? Chciał trafić do izolatki? Chyba zraził się przez kogoś
do innych. Nie mogę na to pozwolić, dlatego musi iść ze mną. - Nie chcę
sam. - Objąłem go i przytuliłem do siebie. - Zadaniem braciszka jest
opiekowanie się rodzeństwem, raz mi... - Na chwilę przerwałem. - Nie
chcę się martwić, że dzieje ci się krzywda i nie w stanie ci pomóc.
Myślę, że w grupie będzie lepiej.
Trochę było mi go żal. To nie jest normalne, musiał naprawdę wiele
przejść. Raczej mi nie ufa, ale nawet to i dobrze. Widać, że jest
ostrożny. Oczywiście też mu nie ufam, ale czuję, że chcę mu pomóc. W
końcu kto wie, do czego może być zdolny. Złapałem go za ramiona i
odsunąłem się na długość rąk. Jedną dłoń przeniosłem na jego głowę.
Pogłaskałem go, zaczyna mi się to podobać. Choć trochę się obawiam, że
zaraz mnie uderzy czy coś.
- Ja... Przepraszam... - Widziałem, że niezbyt spasowała mu moja
odpowiedź. - Nie po-potrafię rozmawiać. - Zacząłem drapać się po
policzku, głupio przy tym uśmiechając się. - Chcę... Pragnę byś jednak
czuł się bezpieczny w moim towarzystwie... Zaufaj mi.
Podniosłem się z miejsca, miałem pomysł. Lepiej by było gdyby się czegoś
o mnie dowiedział, nie za bardzo wiem jak wplątać to do rozmowy, a więc
mu to napiszę. Powinienem tu znaleźć jakąś kartkę i coś do pisania. Po
cichutku przeszukiwałem szafki. Nie chciałem narobić kłopotów
chłopakowi, a jak na razie jesteśmy tutaj bezpieczni. Udało się.
Znalazłem ołówek i kilka kartek. Wróciłem do Dayki, usiadłem obok niego i
starałem się coś naskrobać. Na początku wypadałoby się jakoś
wytłumaczyć z tego braciszkowania i tego co tutaj robię. Może również
rozwinę odpowiedź na jego pytanie? Z radością napisałem pierwsze zdania:
"Już wiesz, że nazywam się Carl. Nazwisko podam ci jako taką
ciekawostkę, niektórzy zwracali się do mnie McRae. Jedna osoba mówiła na
mnie Carluś, hehe. Zwali również mnie Lisiem, jest na to kilka
wytłumaczeń. - Na chwilę przerwałem by zastanowić się co by tu dalej
napisać. - Naprawdę przepraszam za to, ale ja nie umiem rozmawiać...
Pisząc mam więcej czasu na zastanowienie się i... Tak jakoś mi łatwiej.
Przepraszam Dayki, może zachowywałem się dziwnie. Szczególnie z tym
braciszkiem, ale myślę, że każdego będę nazywać braciszkiem i
siostrzyczką. Każdy jest ważny, a poza tym lepiej trzymać się razem.
Dlatego jak jesteś teraz ze mną... Nie zdziw się, że będę tak wołał na
innych. Tak mi weszło w nawyk... Może to wina mojego koleżki z celi,
który bardzo martwił się o innych? Skoro każdy jest moim braciszkiem,
moją siostrzyczką będę im pomagać. Chociaż teraz ty jesteś najważniejszy
skoro mam cię pod ręką. Jestem dla ciebie miły, ponieważ uważam, że
każdy potrzebuje osoby, która będzie do niego się uśmiechać... Nawet
jeśli zrobi coś złego."
Kończąc pisać oparłem się o ścianę. Następnie podałem kartkę chłopakowi.
Uśmiechnąłem się i spojrzałem na niego kątem oka. Zaczął to czytać.
- Pójdziesz ze mną... Nawet jeśli będę musiał cię do tego zmusić - powiedziałem.
Wyglądało na to, że Dayki nie zamierzał iść spać. W takim razie
wyruszymy wcześniej. Szczerze mówiąc, nie wiem czy dzień nadal trwa czy
nastała już noc. Założyłem rękawiczki i poczekałem, aż przeczyta do
końca. Niebawem znów podniosłem się z ziemi. Wyciągnąłem rękę by pomóc
mu wstać. Nie wiedziałem czy teraz choć odrobinkę mi zaufa. Może i on
się odrobinkę otworzy... Chociaż nie, jeśli nie chce nie musi. Położyłem
sobie liska na ramieniu i wyciągnąłem swój mieczyk. Ostrożnie
otworzyłem drzwi i rozejrzałem się. Na szczęście nikogo tu nie było.
Razem z chłopakiem udaliśmy się dalej. Mocno zacisnąłem palce na
rękojeści uchigatany. Nie wiedziałem czego się teraz spodziewać,
pozostało jedynie dokładnie słuchać i być przygotowanym na wszystko...
Chyba to był zły pomysł, ale... Musiałem wyciągnąć go siłą. W końcu nie
za bardzo chciał ze mną iść szukać innych. Idąc dalej korytarzami
więzienia, szukałem czegoś co by mnie zainteresowało - osoby lub
jedzenia. Zapomniałem! Mogłem napisać jaką moc posiadam, nie musiałby
się wtedy martwić o broń. Nie czas na to, później mu powiem. Po chwili
dotarliśmy do jakiś drzwi. Zajrzałem w dziurkę na kluczyk, wydawało się,
że nic tam nie ma. Mimo to, po chwili coś musiało się tam zsunąć.
Powoli pchnąłem drzwi do przodu. Wchodząc do środka schowałem się za
jakąś górkę gruzu, chyba to była rozwalona szafka. Wyjrzałem zza niej i
zobaczyłem, jak jakaś dziewczyna walczy z zombie. Spojrzałem na kolegę.
Dayki "siedział" na razie spokojnie, chociaż najpewniej sam sobie by
jakiegoś ciachnął. W końcu trochę minęło odkąd kropnął ostatniego.
- Siostrzyczka nie potrzebuje pomocy... Stworów jest niewiele, a wygląda
na bardzo silną... - zacząłem. - Jestem jednak pewny, że chciałbyś
sobie ich trochę pozabijać.
Dayki ruszył z miejsca i niemalże rzucił się na nich. Siostrzyczka
wyglądała lekko zdziwiona, ale nie przestawała. Zauważyła, że nie mamy
zamiaru z nią walczyć. No i dobrze. Zombie skupiły się na nich, a więc
spokojnie mogłem się temu przyglądać. Niebawem obydwoje skończyli "bawić
się" z tym czymś. Uśmiechnąłem się do nich i podszedłem. Widząc, że
Dayki chce już sobie iść. Złapałem go i pociągnąłem do siebie.
Stanęliśmy razem przed dziewczyną. Miała cudowne włosy, takie wyjątkowe.
Wyglądały jakby płonęły.
- Siostrzyczko, je-jesteś naprawdę silna - powiedziałem. - Carl, a to
mój braciszek Dayki... - Spojrzałem w jej oczy. - Zraniłaś się czy może
cię gdzieś drasnęły? - zapytałem z troską. - Jesteś sama? - Nie wydawała
się być wrogo do nas nastawiona. Może ona kogoś spotkała i jest z kimś w
grupie. Jeśli nie, to gdyby się zgodziła, moglibyśmy we trójkę (dwójkę,
bo nie jestem pewien czy Dayki wciąż upiera się by zostać sam) poszukać
reszty ocalałych.
Shura? Dayki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz