poniedziałek, 13 lipca 2015

Od Carl'a C.D Dayki

Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nigdy nie byłem w tym dobry! Zakłopotany podrapałem się po głowie, po czym nerwowo zacząłem stykać do siebie swoje palce. Patrząc mu w oczy, uśmiechnąłem się do niego. Zrobiłem swojego "lisia" z ręki i przyłożyłem go do czoła Dayki, wciąż wyczekiwał odpowiedzi.
- Nie potrzeba mi powodu by być miłym dla kogoś... Wystarczy mi imię, Dayki. Już jestem twoim starszym braciszkiem, który niezbyt wiele wie o tobie. - Uciekł? Chciał trafić do izolatki? Chyba zraził się przez kogoś do innych. Nie mogę na to pozwolić, dlatego musi iść ze mną. - Nie chcę sam. - Objąłem go i przytuliłem do siebie. - Zadaniem braciszka jest opiekowanie się rodzeństwem, raz mi... - Na chwilę przerwałem. - Nie chcę się martwić, że dzieje ci się krzywda i nie w stanie ci pomóc. Myślę, że w grupie będzie lepiej.
Trochę było mi go żal. To nie jest normalne, musiał naprawdę wiele przejść. Raczej mi nie ufa, ale nawet to i dobrze. Widać, że jest ostrożny. Oczywiście też mu nie ufam, ale czuję, że chcę mu pomóc. W końcu kto wie, do czego może być zdolny. Złapałem go za ramiona i odsunąłem się na długość rąk. Jedną dłoń przeniosłem na jego głowę. Pogłaskałem go, zaczyna mi się to podobać. Choć trochę się obawiam, że zaraz mnie uderzy czy coś.
- Ja... Przepraszam... - Widziałem, że niezbyt spasowała mu moja odpowiedź. - Nie po-potrafię rozmawiać. - Zacząłem drapać się po policzku, głupio przy tym uśmiechając się. - Chcę... Pragnę byś jednak czuł się bezpieczny w moim towarzystwie... Zaufaj mi.
Podniosłem się z miejsca, miałem pomysł. Lepiej by było gdyby się czegoś o mnie dowiedział, nie za bardzo wiem jak wplątać to do rozmowy, a więc mu to napiszę. Powinienem tu znaleźć jakąś kartkę i coś do pisania. Po cichutku przeszukiwałem szafki. Nie chciałem narobić kłopotów chłopakowi, a jak na razie jesteśmy tutaj bezpieczni. Udało się. Znalazłem ołówek i kilka kartek. Wróciłem do Dayki, usiadłem obok niego i starałem się coś naskrobać. Na początku wypadałoby się jakoś wytłumaczyć z tego braciszkowania i tego co tutaj robię. Może również rozwinę odpowiedź na jego pytanie? Z radością napisałem pierwsze zdania:
"Już wiesz, że nazywam się Carl. Nazwisko podam ci jako taką ciekawostkę, niektórzy zwracali się do mnie McRae. Jedna osoba mówiła na mnie Carluś, hehe. Zwali również mnie Lisiem, jest na to kilka wytłumaczeń. - Na chwilę przerwałem by zastanowić się co by tu dalej napisać. - Naprawdę przepraszam za to, ale ja nie umiem rozmawiać... Pisząc mam więcej czasu na zastanowienie się i... Tak jakoś mi łatwiej. Przepraszam Dayki, może zachowywałem się dziwnie. Szczególnie z tym braciszkiem, ale myślę, że każdego będę nazywać braciszkiem i siostrzyczką. Każdy jest ważny, a poza tym lepiej trzymać się razem. Dlatego jak jesteś teraz ze mną... Nie zdziw się, że będę tak wołał na innych. Tak mi weszło w nawyk... Może to wina mojego koleżki z celi, który bardzo martwił się o innych? Skoro każdy jest moim braciszkiem, moją siostrzyczką będę im pomagać. Chociaż teraz ty jesteś najważniejszy skoro mam cię pod ręką. Jestem dla ciebie miły, ponieważ uważam, że każdy potrzebuje osoby, która będzie do niego się uśmiechać... Nawet jeśli zrobi coś złego."
Kończąc pisać oparłem się o ścianę. Następnie podałem kartkę chłopakowi. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na niego kątem oka. Zaczął to czytać.
- Pójdziesz ze mną... Nawet jeśli będę musiał cię do tego zmusić - powiedziałem.
Wyglądało na to, że Dayki nie zamierzał iść spać. W takim razie wyruszymy wcześniej. Szczerze mówiąc, nie wiem czy dzień nadal trwa czy nastała już noc. Założyłem rękawiczki i poczekałem, aż przeczyta do końca. Niebawem znów podniosłem się z ziemi. Wyciągnąłem rękę by pomóc mu wstać. Nie wiedziałem czy teraz choć odrobinkę mi zaufa. Może i on się odrobinkę otworzy... Chociaż nie, jeśli nie chce nie musi. Położyłem sobie liska na ramieniu i wyciągnąłem swój mieczyk. Ostrożnie otworzyłem drzwi i rozejrzałem się. Na szczęście nikogo tu nie było. Razem z chłopakiem udaliśmy się dalej. Mocno zacisnąłem palce na rękojeści uchigatany. Nie wiedziałem czego się teraz spodziewać, pozostało jedynie dokładnie słuchać i być przygotowanym na wszystko... Chyba to był zły pomysł, ale... Musiałem wyciągnąć go siłą. W końcu nie za bardzo chciał ze mną iść szukać innych. Idąc dalej korytarzami więzienia, szukałem czegoś co by mnie zainteresowało - osoby lub jedzenia. Zapomniałem! Mogłem napisać jaką moc posiadam, nie musiałby się wtedy martwić o broń. Nie czas na to, później mu powiem. Po chwili dotarliśmy do jakiś drzwi. Zajrzałem w dziurkę na kluczyk, wydawało się, że nic tam nie ma. Mimo to, po chwili coś musiało się tam zsunąć. Powoli pchnąłem drzwi do przodu. Wchodząc do środka schowałem się za jakąś górkę gruzu, chyba to była rozwalona szafka. Wyjrzałem zza niej i zobaczyłem, jak jakaś dziewczyna walczy z zombie. Spojrzałem na kolegę. Dayki "siedział" na razie spokojnie, chociaż najpewniej sam sobie by jakiegoś ciachnął. W końcu trochę minęło odkąd kropnął ostatniego.
- Siostrzyczka nie potrzebuje pomocy... Stworów jest niewiele, a wygląda na bardzo silną... - zacząłem. - Jestem jednak pewny, że chciałbyś sobie ich trochę pozabijać.
Dayki ruszył z miejsca i niemalże rzucił się na nich. Siostrzyczka wyglądała lekko zdziwiona, ale nie przestawała. Zauważyła, że nie mamy zamiaru z nią walczyć. No i dobrze. Zombie skupiły się na nich, a więc spokojnie mogłem się temu przyglądać. Niebawem obydwoje skończyli "bawić się" z tym czymś. Uśmiechnąłem się do nich i podszedłem. Widząc, że Dayki chce już sobie iść. Złapałem go i pociągnąłem do siebie. Stanęliśmy razem przed dziewczyną. Miała cudowne włosy, takie wyjątkowe. Wyglądały jakby płonęły.
- Siostrzyczko, je-jesteś naprawdę silna - powiedziałem. - Carl, a to mój braciszek Dayki... - Spojrzałem w jej oczy. - Zraniłaś się czy może cię gdzieś drasnęły? - zapytałem z troską. - Jesteś sama? - Nie wydawała się być wrogo do nas nastawiona. Może ona kogoś spotkała i jest z kimś w grupie. Jeśli nie, to gdyby się zgodziła, moglibyśmy we trójkę (dwójkę, bo nie jestem pewien czy Dayki wciąż upiera się by zostać sam) poszukać reszty ocalałych.

Shura? Dayki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz