Zaciekawił mnie swoją osobą... ale chyba jest sprawiedliwie napisać też
coś o sobie... No trudno poczeka sobie. A teraz mam leprze zajęcia.
Poszli i dobrze. Znowu byłem sam. Mogłem się na delektować widokiem,
który... był przepiękny... Szkoda, że to nie ludzie. Było by zabawniej.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, przez który powoli zaczął wydobywać
się cichy chichot. Moje dłonie były we krwi... to... cudowne uczucie.
Usiadłem obok ścierwa. Moja dłoń powędrowała do jego gardła i przeszła
do żołądka. Czułem ocierające się o moją skórę narządy. Zrobiłem
paznokciami dziurę w brzuchu od środka, a krew prysnęła mi w twarz. Oj
cudowne... mój chichot zdawał się coraz głośniejszy, coraz wyraźniej
można było usłyszeć w nim chęć o więcej i szaleństwo,które już na dobre
zamieszkało w mym umyśle.Po kilkunastu minutach, jakby nigdy nic
wstałem. Zacząłem myśleć...może jednak będzie lepiej jak pójdę za
nimi... ale jeszcze coś... zacząłem szukać czegoś na czym mógłbym coś
napisać... czym...? już mam atrament. Znalazłem jakiś kawałek białego
materiału.Lekko zamoczyłem swój paznokieć w krwi i powoli zacząłem
pisać...:
"To że nazywam się Dayki wiesz, Reeves nie jest moim prawdziwym
nazwiskiem. Jednak wiem do kogo należy. Do opiekunki, która jako jedyna
była dla mnie miła. Jak możesz się już domyślić jestem sierotą. Może
gdyby opiekunka nie umarła jak miałem te pięć lat nie siedział bym tu.
Nie lubię innych z prostego powodu, inny mnie też nie lubią. Tak już
zostało.Jeżeli już wcześniej poruszyłem temat izolatki, trafiłem tam
ponieważ moi współlokatorzy po kilku dniach czy tygodniu spędzonym ze
mną odbierali sobie życie. Łatwo zmanipulować człowieka przez sen. Tyle
Ci o mnie powinno wystarczyć "
Materiał szybko wpił krew. Razem z nim wyszedłem z pomieszczenia.
Zauważyłem jak rozmawia z....Nie zwróciłem uwagi jak wcześniej coś
mówiła... Podszedłem do nich i wrzuciłem kawałem materiału Carl'owi do
kieszeni przy czym lekko dźgnąłem go palcem w żebra. Gdzieś na końcu
korytarza albo mi się przewidziało... albo tam była jakaś tabliczka...
Zacząłem iść przed siebie. Nie zważałem na tamtą dwójkę... coś tam na
pewno było... Gdy tam już byłem zacząłem czyścic rękawem tamto
miejsce... strzałka...? Dziwne... Chociaż.... może coś
wskazywać....trudno... idę. Z kolejnymi robiłem to samo aż doszedłem do
jakiś drzwi...miały w sobie jakąś szybę. Znalazłem jakiś kawałem starego
metalu... wyglądał masywnie więc z całej siły jeb.nołem w szybę.
Zrobiłem to raz... drugi trzeci... nic... jeżeli ta szyba jest
wzmacniana... tam może być coś w stylu wody. O której marzyłem już kilka
godzin. Zamek był nietchnięty wiec może tędy uda mi się tam dostać...?
po kilku minutach szukania druta, znalazłem go usiadłem przy drzwiach i
próbowałem je przynajmniej tym sposobem otworzyć. Usłyszałem za sobą
czyjś oddech, kątem oka zauważyłem że mi się przyglądają... Czułem się
jak małpa w cyrku... Chyba z godzinę tak siedziałem i grzebałem w tych
jeb.anych drzwiach... Gdy się otworzyły... ucieszyłem się. Ale cały czas
czułem chęć zabawy... zabawy...czyimś życiem... To było jedynym plusem
tej epidemii że mogłem bezkarnie coś zabić...
Shura? Carl?(starałam się jak najbardziej rozwinąć XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz