wtorek, 14 lipca 2015

Od Dayki C.D Shury

Zaciekawił mnie swoją osobą... ale chyba jest sprawiedliwie napisać też coś o sobie... No trudno poczeka sobie. A teraz mam leprze zajęcia. Poszli i dobrze. Znowu byłem sam. Mogłem się na delektować widokiem, który... był przepiękny... Szkoda, że to nie ludzie. Było by zabawniej. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, przez który powoli zaczął wydobywać się cichy chichot. Moje dłonie były we krwi... to... cudowne uczucie. Usiadłem obok ścierwa. Moja dłoń powędrowała do jego gardła i przeszła do żołądka. Czułem ocierające się o moją skórę narządy. Zrobiłem paznokciami dziurę w brzuchu od środka, a krew prysnęła mi w twarz. Oj cudowne... mój chichot zdawał się coraz głośniejszy, coraz wyraźniej można było usłyszeć w nim chęć o więcej i szaleństwo,które już na dobre zamieszkało w mym umyśle.Po kilkunastu minutach, jakby nigdy nic wstałem. Zacząłem myśleć...może jednak będzie lepiej jak pójdę za nimi... ale jeszcze coś... zacząłem szukać czegoś na czym mógłbym coś napisać... czym...? już mam atrament. Znalazłem jakiś kawałek białego materiału.Lekko zamoczyłem swój paznokieć w krwi i powoli zacząłem pisać...:
"To że nazywam się Dayki wiesz, Reeves nie jest moim prawdziwym nazwiskiem. Jednak wiem do kogo należy. Do opiekunki, która jako jedyna była dla mnie miła. Jak możesz się już domyślić jestem sierotą. Może gdyby opiekunka nie umarła jak miałem te pięć lat nie siedział bym tu. Nie lubię innych z prostego powodu, inny mnie też nie lubią. Tak już zostało.Jeżeli już wcześniej poruszyłem temat izolatki, trafiłem tam ponieważ moi współlokatorzy po kilku dniach czy tygodniu spędzonym ze mną odbierali sobie życie. Łatwo zmanipulować człowieka przez sen. Tyle Ci o mnie powinno wystarczyć "
Materiał szybko wpił krew. Razem z nim wyszedłem z pomieszczenia. Zauważyłem jak rozmawia z....Nie zwróciłem uwagi jak wcześniej coś mówiła... Podszedłem do nich i wrzuciłem kawałem materiału Carl'owi do kieszeni przy czym lekko dźgnąłem go palcem w żebra. Gdzieś na końcu korytarza albo mi się przewidziało... albo tam była jakaś tabliczka... Zacząłem iść przed siebie. Nie zważałem na tamtą dwójkę... coś tam na pewno było... Gdy tam już byłem zacząłem czyścic rękawem tamto miejsce... strzałka...? Dziwne... Chociaż.... może coś wskazywać....trudno... idę. Z kolejnymi robiłem to samo aż doszedłem do jakiś drzwi...miały w sobie jakąś szybę. Znalazłem jakiś kawałem starego metalu... wyglądał masywnie więc z całej siły jeb.nołem w szybę. Zrobiłem to raz... drugi trzeci... nic... jeżeli ta szyba jest wzmacniana... tam może być coś w stylu wody. O której marzyłem już kilka godzin. Zamek był nietchnięty wiec może tędy uda mi się tam dostać...? po kilku minutach szukania druta, znalazłem go usiadłem przy drzwiach i próbowałem je przynajmniej tym sposobem otworzyć. Usłyszałem za sobą czyjś oddech, kątem oka zauważyłem że mi się przyglądają... Czułem się jak małpa w cyrku... Chyba z godzinę tak siedziałem i grzebałem w tych jeb.anych drzwiach... Gdy się otworzyły... ucieszyłem się. Ale cały czas czułem chęć zabawy... zabawy...czyimś życiem... To było jedynym plusem tej epidemii że mogłem bezkarnie coś zabić...

Shura? Carl?(starałam się jak najbardziej rozwinąć XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz