piątek, 10 lipca 2015

Od Gwen C.D Hana

 Ta dziewczyna była niestabilna psychicznie, widziałam jej cierpienie. Po tym, jak położyła rękę na mojej ręce, przeszło mnie dziwne, acz niezwykle kojące uczucie. W jednej chwili ból w nodze... Po prostu znikł. Jakby nigdy nic się nie zdarzyło. Ku mojemu zdziwieniu, dziewczyna opadła bezwładnie, przez co musiałam ją mocniej trzymać, by nie upadła. Zaklęłam pod nosem i przyspieszyłam, słysząc co chwila to głośniejsze odgłosy tych intrygujących stworów, których ciała były pogryzione i poszarpane, dokładnie jakby wjebały się pod ciągnik. Cóż, jeszcze przed chwilą ich tu nie było. Pewna swojej stuprocentowej sprawności fizycznej, biegłam ile tylko sił w nogach, przed siebie. Korytarz był długi i pusty, a pomiędzy ścianami wciąż było słychać ich. Rozglądałam się za jakimiś drzwiami, by choć na chwilę przeczekać. Pytanie czy to w ogóle możliwe... A co jeśli już nie wyjdziemy?
 Ujrzałam metalowe drzwi, nie wyglądały na uszkodzone, więc otworzyłam je kopniakiem i po wejściu, przycisnęłam się plecami. Zaczęłam gwałtownie oddychać z przemęczenia, ale dziewczyna była najwyraźniej w gorszym stanie, nie tylko psychicznym. Pomieszczenie było puste, nic tam nie było, tak więc położyłam ją delikatnie w kącie, uprzednio narzucając mały koc, splamiony krwią. Szczerze mówiąc nie potrafiłam nikomu dotąd pomóc, byłam beznadziejna w tych sprawach. Najpierw sprawdziłam czoło, było ciepłe, ale nie gorące, więc nie jest tragicznie! (A lekarką nie jestem) Ciekawe co Sylvanas powie na uzdrowicielkę.
 - Sorry, że jestem tak słabą lekarką - westchnęłam głośno, szepcąc coś pod nosem.
 - C-co? - szepnęła tak cicho, że ledwo co usłyszałam. Ocknęła się, mozolnie rozglądając się po ciemnym pomieszczeniu, aż jej wzrok spoczął na mnie.
 Jej powieki były ciężkie, widziałam to.
 - Widziałam jak ich zarzynałaś - powiedziałam opierając się o ścianę i zsuwając w dół.
 Gdy do uszu dziewczyny dotarło to zdanie, natychmiast się skuliła, a do jej oczu wkradły się łzy. Patrzyła w otchłań, która wydawała się patrzeć również na nią. Wyglądała na całkiem zagubioną.
 - To był ktoś bliski, prawda? - rozwiałam ciszę i stworzyłam głuche echo, panujące w pustym pomieszczeniu.
 - Dlaczego on? - przekręciła głowę w moją stronę, niczym jeden z nich. Spojrzała na mnie szklanymi oczyma, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
 Domyśliłabym się, że to ktoś z rodziny. Była w szoku. Też kiedyś kogoś straciłam, więc wiem jak to jest, jednak nie w ten sposób. Chciałabym jej coś powiedzieć, by miała nadzieję. Ale to na nic, gdy było się w momencie śmierci kogoś bliskiego, a nie dało się nic zrobić, bo przerażenie i ból górował. Bezradność.
 - Jestem Gwen - dopowiedziałam się i spojrzałam na dziewczynę. Dokładniej na jej długie, różowe włosy, które dopełniały oczy jednakowego koloru, teraz wydawały się być nieobecne.
 - Hana - odparła, poruszając przy tym uszko króliczka od bluzy, która była dosyć urocza. Szkoda, że splamiona gdzieniegdzie krwią.
 - Pomogę ci, zabiorę cię stąd - powiedziałam, idealnie wsłuchując się w ciszę. Trupy sobie prawdopodobnie poszły. - Dasz radę iść? Jesteśmy niedaleko sektora A.

< Hana? Długo zwlekałam, ale jest! I mam nadzieję, że błędy minimalne. ;-; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz