Już minęło kilka dni, od kiedy znalazłam tą całkiem zabawną trójkę.
Prawdę mówiąc z czasem zaczęłam się do nich przyzwyczajać, jeszcze wielu
rzeczy nie rozumiałam i o wiele pytać nie wypadało, więc najzwyczajniej
w świecie siedziałam cicho. Kolejna „podróż”, tym razem poszukiwanie
kogoś żywego, jednak nie pogardziliśmy jedzeniem, wodą czy też amunicją.
Znaczy się tym ostatnim moi towarzysze nie gardzili, mi to nie było
potrzebne. Wtedy usłyszałam coś, kogoś, sama nie wiem. Oddaliłam się od
reszty i z katanami w rękach cicho zaczęłam podchodzić do nieznanej mi
istoty, miałam chwilę zawahania, gdy ujrzałam różowy kosmyk włosów
przelatujący nieopodal mojej zdziwionej twarzy. Jedno jest pewne, Zombii
to nie jest, chyba, że jakaś odmiana, niee, jak ja mogłam w ogóle o
takim czymś pomyśleć. Nieopodal nas przechodziło kilku umarłych,
wiedziałam, że osóbka zaczęłaby od razu zadawać pytania bądź też
krzyczeć, więc zakryłam jej usta dłonią. Dopiero po kilku minutach, gdy
jak miewam było już bezpiecznie. Spojrzałyśmy na siebie, obydwie
przechyliłyśmy głowy, aby jak miewam dokładnie przyjrzeć się sobie.
Dziewczyna o ciekawej urodzie. Długie różowe włosy mimowolnie spadały na
jej twarz, przez chwilę miałam wrażenie, że żyją one własnym życiem.
Była niższa ode mnie, ale znowu nie tak bardzo, w końcu ja również do
najwyższych nie należałam. Zaciekawiły mnie jej oczy, które wręcz się
mieniły. Żadna się nie odzywała, przez co najmniej 5 minut analizując
całą sytuację. Nie odczuwałam, aby dziewczyna mi zagrażała, więc miecze
momentalnie znikły
- Kim jesteś? – Zapytałam w końcu, a moja twarz przybrała naturalnie
obojętnego wyrazu. Głos był równie obojętny, co twarz. Dziewczyna lekko
się zawahała, po czym odpowiedziała
- Aszer – odpowiedziała niepewnie – Tam byli ludzie? – Zapytała z lekką
nutką nadziei w głosie – Słyszałam rozmowę – dodała po chwili
- Tak – skinęłam głową – Jesteś tutaj sama? – Zaczęłam
- Sama – mruknęła, odwracając wzrok – Dużo was jest? Wiecie jak stąd uciec?
- Wooow, nie tyle pytań na raz – zaczęłam uspokajając ją – Zwolnij
trochę. Ze mną 4, i jakby ktokolwiek wie jak stąd uciec to zakładam, że
już go tutaj nie ma – mruknęłam poprawiając włosy – Może będzie
najlepiej jak zaprowadzę Cię do reszty – Powiedziałam po chwili. Aszer
się zgodziła, ruszyłam przodem. Między nami była jedynie głucha cisza.
Nawet nie było słychać umarlaków, czyżby sobie odpuścili? Nie wydaje mi
się, to zdecydowanie zbyt szybko jak na nich. Zapewne jeszcze gdzieś
tutaj krążą, jednak może lepiej, że ich nie ma. Jakoś nie mam ochoty na
kolejną walkę, co prawda jest to czymś nowym. Poczułam czyjś dotyk na
swoim ramieniu, przez co odruchowo odskoczyłam od danego miejsca.
Dziewczyna spojrzała na mnie rozkojarzona
- Mogę wiedzieć, dlaczego mnie dotykasz? – Wycedziłam przez zęby
- Pytałam o coś, ale Ty nie odpowiadałaś – powiedziała zmieszana.
- O co? – Mój głos ponownie był spokojny i opanowany, a wzrok spokojnie
spoczywał na dziewczynie wyczekując na pytanie, które jak miewam zdążyła
już powtórzyć ze dwa razy, jak nie więcej
- Twoje miecze znikły? – Chyba pierwszy raz usłyszałam od kogoś to pytanie, prawdę mówiąc nikt nigdy się tym nie interesował.
- To moja moc – powiedziałam nieco ciszej, jednak dalej szłam w stronę gdzie wszyscy mieli się spotkać – Jaka jest Twoja?
- Metalu – Odpowiedziała naturalnie, a ja spojrzałam na nią lekko
zdziwiona. Pierwszy raz usłyszałam taką moc. Na twarzy nowo poznanej
osóbki pojawił się mały uśmiech, wręcz niewidoczny – Mogę przenosić
wszystko, co metalowe – wytłumaczyła, a ja jedynie skinęłam głową. Po
chwili zauważyłam postać o blond włosach, gdy tylko się zbliżyłyśmy
Sylvanas od razu zmierzyła wzrokiem różowowłosą dziewczynę
- Kto to? – Oczywiście nie obeszło się bez standardowego pytania
- Natknęłyśmy się na siebie – powiedziałam jedynie, patrząc na obie dziewczyny
(Aszer, Sylvanas.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz